Pełna wersja

Radni pytali o szpital

2015-10-30 12:48

Informacja o działalności biłgorajskiego szpitala była jednym z punktów obrad ostatniej sesji Rady Powiatu. Informację przedstawił dyrektor Zbigniew Kowal. Radni mieli szereg uwag do funkcjonowania placówki.

Sprawozdanie z działalności ARION ZOZ za okres siedmiu miesięcy, przedstawił radnym dyrektor szpitala Zbigniew Kowal. Pełni on tę funkcję od połowy września. Jak wyjaśniał, placówka realizuje świadczenia w ramach umów z Narodowym Funduszem Zdrowia w zakresie m.in. leczenia szpitalnego, rehabilitacji, ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, programów lekowych. Do końca lipca zostało hospitalizowanych ponad 7800 osób. Najczęściej byli to pacjenci oddziałów: chorób wewnętrznych, chirurgicznego i neurologicznego. - Szpital w Biłgoraju zatrudnia łącznie 435 osób w ramach stosunku pracy, natomiast w ramach umów zleceń i umów kontraktowych, dodatkowo 150 osób. W ramach umów cywilno-prawnych zatrudnieni są głównie lekarze. Łączna wartość umów zawartych z NFZ w ciągu roku wynosi ok. 38 mln zł i są to przede wszystkim świadczenia w oddziałach szpitalnych - informował dyrektor Zbigniew Kowal dodając, że szpital wykonuje również usługi zewnętrzne np. badania diagnostyczne.

Radni mieli wiele pytań do dyrektora. Radna Beata Strzałka, na podstawie informacji otrzymanych od pacjentów, pytała o przyczyny wydłużonego czasu przyjmowania. Poruszyła także problem braku posiłku dla pacjentów. - Pacjent przyjęty w godzinach przedpołudniowych nie otrzymuje obiadu, tylko dopiero kolację. Pacjent przyjęty przed kolacją otrzymuje śniadanie następnego dnia. Myślę, że to lekka przesada, żeby przez 14 godzin pacjent był głodny. A co się dzieje z ludźmi chorymi na cukrzycę? - mówiła radna Beata Strzałka. Pytała też o zabezpieczenie leków dla pacjentów w soboty i niedziele oraz o zabezpieczenie lekarskie, głównie na oddziale kardiologicznym. Radny Piotr Olszówka poruszył problem małej ilości dyżurów lekarskich na nocnych dyżurach, a radny Krzysztof Iwaniec zwrócił uwagę, że na izbie przyjęć w ogóle nie ma lekarza.

Odpowiadając na te zarzuty dyrektor stwierdził, że nowo przyjęty pacjent powinien zgłosić fakt zapotrzebowania pierwszego posiłku po przyjęciu. Odnośnie leków wyjaśnił, że apteczki oddziałowe są źródłem zaopatrzenia w dni wolne od pracy. Natomiast czas przyjęcia zależy od ilości i stanu zdrowia zgłaszających się pacjentów. Wyraził opinię, że długi czas przyjmowania pacjentów to jednostkowe przypadki, a jeśli wynikają one z niewystarczającej ilości zatrudnionej kadry, to szpital podejmie czynności zwiększenia zatrudnienia. - Wszędzie, gdzie pracują ludzie, nie wszystko idealnie zagra. My dokładamy i będziemy dokładać wszelkich starań, żeby do tego typu sytuacji nie dochodziło, bądź dochodziło jak najrzadziej - deklarował dyrektor Kowal. Podkreślił także, że szpital powiatowy ma określone warunki minimalnego zatrudnienia. W czasie okresowego nasilenia zapadalności na choroby i zwiększonej ilości pacjentów, zabezpieczenie w personel jest niewystarczające. Na taki czas są pozyskiwani lekarze zewnętrzni. Szpital rozważa też zatrudnienie na izbie przyjęć lekarza, aby mógł postawić wstępną diagnozę. Jednak ze względu na różnorodność przypadków osób zgłaszających się na izbę przyjęć, w określonych przypadkach, pacjent i tak będzie musiał poczekać na przybycie lekarza-specjalisty z oddziału profilowego. Niestety kontrakt finansowania izby przyjęć nie uwzględnia zatrudnienia tam lekarza

RED.