Temat funkcjonowania biłgorajskiego szpitala pojawiał się na sesjach Rady Powiatu niejednokrotnie. Dotychczas swoje uwagi zgłaszali głównie radni, podczas styczniowych obrad głos zabrał jeden z pacjentów. Czesław Zwolak, mieszkaniec Biłgoraja po przedstawieniu swojej osoby poinformował zebranych o postępowaniu prokuratorskim związanym z jego pobytem w szpitalu. Jak wyjaśniał były pacjent, trafił on na cztery miesiące do kliniki w Lublinie po, jak uważa, zaniechaniu leczenia ze strony lekarzy w biłgorajskim szpitalu.
Trafił do niego w grudniu 2013 roku. - Była to sobota, nie było ordynatora. Nie zajmowano się mną w ogóle. Chciałem, żeby przewieźli mnie do innego szpitala. Młoda lekarka nie mogła sama podjąć decyzji, poprosiłem, żeby zadzwoniła do ordynatora. Ona powiedziała, że nie może zadzwonić i ordynator będzie w poniedziałek. Musiałem do poniedziałku czekać, mogłem umrzeć. Powinienem być operowany w ciągu 24 godzin, a przetrzymano mnie prawie 50 i w ogóle nie zajmowali się moim leczeniem. Gdy biegły sądowy zabezpieczał moje dokumenty medyczne, to okazało się, że jest 72 strony dokumentacji medycznej, sporządzonej na moje leczenie - mówił Czesław Zwolak. Jak podkreślał postępowanie jeszcze się toczy.
Mieszkaniec Biłgoraja poinformował, że zgłaszał swoje uwagi staroście Marianowi Tokarskiemu, by pomóc w reorganizacji szpitala. Spotkał się z nim w lutym ubiegłego roku. Poinformował starostę o nieprawidłowościach, które jego zdaniem, mają miejsce w szpitalu i zasugerował zmianę formuły zarządzania w placówce. Jak opowiadał Czesław Zwolak, starosta stwierdził, że nie ma sobie nic do zarzucenia, bo spółka Arion płaci regularnie czynsz, a pretensje należy kierować do NFZ. Były pacjent szpitala odpowiedział, że ustawowy obowiązek nadzoru nad szpitalem sprawuje starosta.
Wobec braku reakcji starosty Czesław Zwolak wystąpił o udostępnienie danych w trybie dostępu do informacji publicznej. Poprosił m.in. o umowy i aneksy dotyczących dzierżawy nieruchomości i infrastruktury szpitalnej i udzielenia szczegółowych informacji dotyczących obowiązków spółki Arion. Po "przepychance formalnej" pan Czesław dokumentów nie otrzymał, a sprawa trafiła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Zamościu. SKO uchyliło odmowną decyzję starosty, ale dokumenty nadal nie trafiły do wnioskodawcy. Pan Zwolak nie dał za wygraną i powiadomił prokuraturę o niewykonaniu przez starosty prawomocnej decyzji. Z prokuratury sprawa trafiła do sądu w Biłgoraju, który nakazał prokuraturze wszcząć w tej sprawie śledztwo. - Czy ja, jako obywatel Biłgoraja, mam służyć staroście, czy ten organ ma służyć obywatelowi ? - pytał Czesław Zwolak i stwierdził, że według jego wiedzy, jest możliwość rozwiązania lub zerwania umowy ze spółką Arion. Zasugerował, że pomóc w tym może Centralne Biuro Antykorupcyjne. - Być może to tylko przypadek, że tylko u mnie natworzyli tyle dokumentów medycznych, a może jest to takie działanie, żeby nie leczyć pacjenta, a tworzyć dokumenty? - zastanawiał się Czesław Zwolak.
Starosta Marian Tokarski bardzo skrótowo odniósł się do części tych zarzutów. Podkreślał, że cała korespondencja w tej sprawie była prowadzona bardzo skrupulatnie, a pracownicy i prawnicy starostwa robili wszystko, by dopełnić wszystkich swoich obowiązków. - Nawet jest jedna przekazana informacja, którą wbrew opinii prawnej kazałem podać, bo pan się tej informacji domagał. Niech będzie moja osobista odpowiedzialność, ale niech ta informacja będzie wskazana. To jeśli chodzi o korespondencję. Natomiast w sprawie Arionu, funkcjonowania szpitala, to przepraszam, ale nie będę polemizował z panem Zwolakiem w tej sprawie - uciął temat starosta Marian Tokarski.