Pełna wersja

Bandyci terroryzują Frampol

2010-04-08 09:59

To już kolejny akt przemocy, jaki miał miejsce w tym spokojnym, jak dotąd, mieście. W poniedziałek 5 kwietnia został brutalnie pobity nastoletni mieszkaniec Frampola. Z licznymi urazami głowy trafił do biłgorajskiego szpitala. We Frampolu mówi się już o "bandzie jedenastu", czyli grupie agresywnej młodzieży, której wszyscy się boją.

- W nocy z 5 na 6 kwietnia doszło do szarpaniny przed jedną z restauracji we Frampolu. W bójce udział brali 18 i 19-latkowie z tej gminy. W wyniku pobicia jeden z chłopców trafił do szpitala z obrażeniami głowy. Przyczyny zostaną wyjaśnione w dalszym postępowaniu - tak brzmi oficjalny komunikat, który w tej sprawie przedstawiła rzecznik Komendy Powiatowej Policji Milena Wardach.

Ale z jakiego powodu młody człowiek został tak brutalnie potraktowany? Jak do tego doszło?

W miejscowej restauracji odbywało się przyjęcie urodzinowe, Sebastian, bo tak ma na imię ofiara, został na nie zaproszony. - Około 2 nad ranem dostaliśmy telefon od koleżanki, której dzieci również były na tej imprezie. Poinformowała nas, że nasz syn został znaleziony nieprzytomny na rynku. Dowiedzieliśmy się też, że koledzy reanimowali syna, zostało wezwane pogotowie, które odwiozło go do szpitala - relacjonuje ojciec pobitego chłopca, Mirosław Szpakowski. Po przewiezieniu chłopca na oddział chirurgiczny zostały wykonane wszelkie niezbędne badania. Tomografia głowy potwierdziła m.in. wstrząśnienie mózgu, krwiaka i pękniętą podstawę czaszki (ma też wybity przedni ząb). - Na początku wszyscy myśleli, że to było potrącenie przez samochód, jednak po badaniu tomograficznym okazało się, że uraz jest poważny i wszystko wskazuje, że to było pobicie. Także lekarz wykluczył potrącenie, ze względu na brak urazów kończyn dolnych, które są charakterystyczne dla potracenia - dodał ojciec poszkodowanego.

Zaraz po zdarzeniu, jeszcze ze szpitala, o godzinie 3:15 Mirosław Szpakowski złożył zawiadomienie o pobiciu na telefon alarmowy 997. Dyżurny funkcjonariusz poinformował go o wysłaniu patrolu na miejsce, w celu ustalenia i przesłuchania ewentualnych świadków. Niestety policjantom nie udało się dotrzeć na frampolski rynek. Nie wiadomo dlaczego. Co ciekawe, nie został żaden ślad po zgłoszeniu. Dopiero druga próba poinformowania o zajściu przez rodziców Sebastiana poskutkowała podjęciem działań wyjaśniających przez policję. Takie postępowanie przyczyniło się do tego, że bezpośrednio po zdarzeniu nie znaleziono żadnego świadka, który mógłby opowiedzieć o tym, co się stało. Nikt się nie przyznał, że widział sprawców albo chociaż samo wydarzenie. Nastolatek tym bardziej nie mógł liczyć na jakąkolwiek pomoc. - Taka znieczulica jest uważana za chorobę społeczną. Powodowana jest często strachem o własne bezpieczeństwo. Ludzie boją się reagować, mają nadzieję, że ktoś inny zareaguje. Ponadto uważają, że problem ich nie dotyczy, tłumaczą się także brakiem czasu - wyjaśnia powody postępowania psycholog Anna Marchwiana.

Sytuacja w tym mieście w związku z brutalnym pobiciem wydaje się być wyjątkowa. Zwłaszcza jeśli wspomnieć, że to nie jedyny przypadek napaści na młodego człowieka w ostatnim czasie. Kilka miesięcy temu we Frampolu miało miejsce podobne zdarzenie. - To było jesienią, mój syn wraz z kolegami stał pod miejscowym sklepem, kiedy podjechał samochód, z którego wysiadło kilku mężczyzn. Zaatakowali oni wszystkich chłopców, mój syn został wtedy pobity butelką - opowiada matka chłopca i mieszkanka Frampola , Joanna Furmanek. W tym wypadku policja wykryła i ukarała sprawców napadu dzięki zainstalowanym w sklepie kamerom. To one "poświadczyły" o winie bandytów.

Nie tak dawno, też w podobny sposób potraktowany był jeszcze inny z młodych mieszkańców miasta, jednak jego rodzice nie zdecydowali się na zgłoszenie tego faktu do odpowiednich organów, które mogłyby zatrzymać przestępców. Takie zachowanie spowodowane było strachem, gdyż bandyci, wykrzykując groźby ostrzegali tą rodzinę przez składaniem zawiadomienia na policję. Nie tylko mieszkańcy Frampola padają ofiarami młodocianych przestępców, w ostatnim czasie został też pobity we Frampolu chłopiec z Kocudzy. Mieszkańcy o tych faktach wiedzą i milczą. Czy to strach paraliżuje Frampolan? Czy konsekwencja braku reakcji i prewencji ze strony właściwych organów? Jak mówi jeden z mieszkańców Frampola, pragnący zachować anonimowość - nasi policjanci łapią tylko pijanych rowerzystów zamiast zająć się sprawami bezpieczeństwa i wszechogarniającą nas patologią.

Co w takim razie stało się ze spokojnym miasteczkiem?

We Frampolu jest swoistego rodzaju terror. Mówi się o grupie młodych ludzi, nie zidentyfikowanych z nazwiska, już teraz nazwanych przez mieszkańców "bandą jedenastu". - Jestem zaniepokojony tym, co się dzieje w naszym małym mieście. Ludzie się boją i protestują przeciwno takiej sytuacji. Żyję w tym mieście od 40 lat i nie pamiętam takiej brutalności, jestem wstrząśnięty brakiem reakcji i pomocy mojemu dziecku, które było na imprezie w centrum miasta z dorosłymi opiekunami w gronie kilkudziesięciu kolegów i nie wierzę, że nikt niczego nie widział. Wiem, że w planach jest uruchomienie monitoringu, założonego z inicjatywy samorządu mieszkańców, który z całą pewnością pomoże zapewnić bezpieczeństwo mieszkańców, ale czy to wystarczy - dodał Mirosław Szpakowski.

Niestety w przypadku Sebastiana żadna z kamer nie pomoże policjantom w ujęciu sprawców. Bowiem mimo, że już są zainstalowane, jeszcze nie są uruchomione. Początek ich działania zaplanowany jest na maj br. - Kamery nie są instalowane ze względu na chuligańskie wybryki w mieście. Powstał nowy plac zabaw i fontanna, a monitoring miał w zamyśle zabezpieczenie tych obiektów, jak również miejskiego rynku. Jednak na pewno przyczyni się też do poprawy bezpieczeństwa - powiedział Jerzy Łoziński, przewodniczący samorządu mieszkańców. Przyczyną zainstalowania kamer w mieście było także skrzyżowanie dwóch bardzo ruchliwych ulic, wojewódzkiej i powiatowej, na których często dochodzi do różnych zdarzeń. Przewodniczący dodał również, że w związku z ostatnimi sytuacjami zostanie zwołane zebranie samorządu mieszkańców, który podejmie wszelkie działania, żeby w przyszłości nie dopuścić do takich zdarzeń.

Należy podjąć wszystkie możliwe kroki, żeby jak najszybciej ująć sprawców pobicia nastoletniego Sebastiana. Tak, by każdy przejaw agresji, zwłaszcza wśród młodych ludzi, został ukarany. To na pewno pomoże ograniczyć szerzącą się z zawrotną prędkością agresję, która swoje początki zazwyczaj ma w domu rodzinnym - Na zachowanie agresywne młodych ludzi ma wpływ wychowanie, wzorce zachowań, jakie zostały przekazane przez rodziców, a także wzorce rówieśnicze. Gdy nastolatek widzi, że brutalny kolega ma w szkole czy na podwórku wysoką pozycję, wzbudza powszechny posłuch, to często chce iść w jego ślady - podsumowała psycholog. Każdy kto posiada informacje o pobiciu Sebastiana powinien zgłosić się na Komendę Policji w Biłgoraju w celu złożenia zeznań, które być może przyczynią się do ujęcia sprawców tego brutalnego pobicia.

Jt