Pełna wersja

Kto odpowie za potrącenie Michała?

2010-09-26 11:46

30 lipca byÅ‚ zwykÅ‚ym letnim dniem. Ale nie dla MichaÅ‚a, mieszkaÅ„ca Rap DylaÅ„skich. Tego dnia bowiem zmieniÅ‚o siÄ™ jego życie. Po wypadku, w którym doznaÅ‚ poważnego uszczerbku na zdrowiu musiaÅ‚ zweryfikować wszystkie swoje plany.

Wieczorem, 30 lipca jechał rowerem razem ze swoją mamą w stronę domu, na Rapy Dylańskie. Nie zdążyli dojechać nawet do przejazdu kolejowego. Koło firmy Pol-Skone, na Drodze Straceń wjechało w nich rozpędzone Audi. Mama Michała zdążyła w ostatniej chwili odskoczyć, dlatego jej obrażenia okazały się niegroźnie. Chłopak miał o wiele mniej szczęścia. Samochód z całym impetem uderzył właśnie w niego, powodując liczne urazy, najgorszym okazało się złamanie kości udowej z przemieszczeniem. Trzy tygodnie w szpitalu, noga na wyciągu, ponad 30 szwów i otarcia głowy to bilans przykrego zdarzenia.

Niestety, uszkodzenia ciała to nie jedyne zmartwienie poszkodowanego chłopaka. Do tej pory, a minęły prawie dwa miesiące od momentu zdarzenia, nie wiadomo kto spowodował tak poważny uraz u Michała. Kierowcy pechowego Audi nie wykryto i to pomimo, że samochód z nienaruszonymi numerami rejestracyjnymi został odnaleziony.

- Policjanci nadał przesłuchują świadków w tej sprawie, prowadzą czynności operacyjne w celu ustalenia kto w chwili wypadku drogowego kierował pojazdem, policjanci weryfikują także wersje osób, które są przesłuchiwane - powiedziała Milena Wardach, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Biłgoraju.

Można zadać więc pytanie: W czym problem, przecież samochód miał właściciela? Miał ale właściciel widniejący w dowodzie rejestracyjnym sprzedał auto i faktycznym nowym posiadaczem Audi była, w momencie zdarzenia, zupełnie inna osoba. - Sam pojazd nie wskazuje na osobę, która kierowała autem w chwili wypadku, to policjanci próbują wyjaśnić - dodała rzecznik Wardach.

Wszystkie te wątpliwości trzeba będzie ustalić, gdyż sprawca potrącenia uciekł z miejsca wypadku, a samochód porzucił w lesie. Dodatkowo auto pokryte było pianą z gaśnicy, być może dlatego, że sprawca sądził, że takie działanie spowoduje niemożność ustalenia szczegółów dotyczących zajścia.

- Policjanci zabezpieczyli ślady do badań kryminalistycznych, które mogą wskazać sprawcę, ale jest to sprawa skomplikowana dlatego tak długo to trwa - wyjaśnia Milena Wardach.

Michał jest już w domu, ale przed nim długa droga. Nie może samodzielnie chodzić, z trudem porusza się o kulach, wciąż czuje ogromny ból w nodze, przez nim rehabilitacja. Nie może pracować. Siedzi w domu w nadziei, że ten koszmar już niedługo się skończy, a sprawcy odpowiedzą, za swój czyn.

red.