Marek Gabrylewicz ma 34 lata, interesuje się psychologią, filozofią i sztuką. Pierwsze oznaki talentu rzeźbiarskiego przejawiał już w dzieciństwie. - Rzeźbię odkąd pamiętam. Za czasów mojego dzieciństwa nie było tyle zabawek co obecnie. Musiałem jakoś sobie z tym poradzić i tworzyłem własne zabawki - pół żartem, pół serio odkrywa początki swojego zainteresowania.
Prace które tworzy mają dla niego wartość artystyczną zaledwie od kilku lat. Rzeźby są dla niego rodzajem wypowiadania się - Wiele moich zainteresowań - zabrzmi to paradoksalnie - ogranicza mnie. Nie mogę skoncentrować się tylko na jednej dziedzinie.
Swoich sił próbuje również na polu literackim. W roku 2000 wydał sztukę "Cmentarz na którym nikt nie umarł", a obecnie pisze esej o rzeczach determinujących życie ludzkie.
Inspiracje czerpie z wielu wcześniejszych artystów, z życia, z własnych przemyśleń oraz z książek cenionych przez niego autorów. Swoje dzieła umieszcza w tradycji symbolicznej, nawiązując do B.W. Linkego, B. Biegasa i Z. Beksińskiego. Na razie swoje rzeźby tworzy w glinie. Marzy mu się, by przyszłe prace odlać w metalu.
Rzeźby Gabrylewicza można podzielić na dwie kategorie: prześmiewcze lub mroczne. Tak skrajna różnica wynika ze sposobu postrzegania życia przez autora. - Albo płakać, albo się śmiać. Ale można to łączyć.
O samym sobie nie mówi, że jest artystą. Stara się unikać tej nazwy. Ponieważ nie uważa, że artyści są kimś wyjątkowym w społeczeństwie. - Wielu ludzi ma coś ciekawego do powiedzenia, ale brak im odpowiedniej formy wyrazu - podsumowuje Marek Gabrylewicz.