Poniedziałkowe spotkanie było już kolejnym, podczas którego z pielęgniarkami rozmawiano o sytuacji biłgorajskiego szpitala i postulatach płacowych. Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu część pielęgniarek wzięła zwolnienia lekarskie, a brak możliwości zapewnienia wystarczającej opieki na oddziałach doprowadził do konieczności wyłączenia z funkcjonowania oddziału wewnętrznego. Pisaliśmy o tym w artykułach pt. Szpitalowi w Biłgoraju grozi paraliż? oraz Szpital nie przyjmuje pacjentów. "To tylko czasowe rozwiązanie". Obecnie na zwolnieniach przebywa już ok. 60 osób.
Dziś o tej sytuacji rozmawiano w szerszym gronie. Na spotkaniu obecny był starosta powiatu Kazimierz Paterak, kierownik delegatury Narodowego Funduszu Zdrowia Teresa Michalska, dyrektor szpitala Tomasz Kwiatkowski, syndyk masy upadłości Leszek Jarosz, obecny był też poseł Piotr Olszówka.
- Celem naszego spotkania jest przekonanie państwa o to, by akcję protestacyjną zakończyć, bo to najgorszy moment na takie działania - mówił na wstępie starosta powiatu biłgorajskiego Kazimierz Paterak.
O konkretnych kwotach mówili kierownik delegatury NFZ oraz syndyk. - W tej chwili przekazujemy na szpital ok. 3,5 mln zł. Wywiązujemy się ze wszystkich zobowiązań na bieżąco. Jesteśmy płatnikiem, a nie organem nadzorującym firmę - mówiła kierownik delegatury Narodowego Funduszu Zdrowia Teresa Michalska.
Syndyk masy upadłości Leszek Jarosz przygotował zestawienie za ostatnie 4 miesiące. Wyjaśnił, że największe koszty to wynagrodzenie dla pracowników - ok. 1,5 mln zł, koszty ubezpieczenia społecznego to 260 tys. zł, zużycie materiałów to ponad 500 tys. zł, usługi obce to 1,2 mln zł. - Podsumowując wszystkie koszty i przychody za 4 miesiące, osiągnęliśmy średni wynik finansowy na poziomie średnio 40 tys. zł miesięcznie (nadwyżka) - mówił syndyk i zaapelował do pielęgniarek o zaniechanie podejmowanych działań i o podjęcie pracy. - Niewykonanie kontraktu będzie rzutowało na przyszłość, nawet wtedy, gdy mnie tu już nie będzie, kontrakt będzie niższy, a kosztów nie będzie dało się obciąć - dodał.
Dyrektor szpitala Tomasz Kwiatkowski podkreślił, że placówka obecnie jest w niezwykle trudnej sytuacji, ze względu na upadłość wszystkie zakupy i dostawy muszą być realizowane na bieżąco i za gotówkę, co nie pozwala na korzystanie z preferencyjnych warunków u dostawców. Odnosząc się do funkcjonowania oddziałów powiedział, że obecnie, z uwagi na brak możliwości bezpiecznego realizowania świadczeń, do wojewody został zgłoszony wniosek o czasowe zamknięcie oddziału chorób wewnętrznych, trwa oczekiwanie na decyzję. - Wynika to z absencji chorobowej pielęgniarek. Podobna sytuacja jest na innych oddziałach, problemy narastają, zobaczymy o będzie dalej. Próbujemy różnych metod zastępczych, ale niestety się nie udaje. W sytuacji przedłużającego się impasu wiadomym jest, że lekarze będący na kontraktach nie będą ryzykowali i przeniosą się do innych szpitali, a wiem, że dostają już takie propozycje. Może być tak, że jak wrócą pielęgniarki nie będzie możliwości funkcjonowania szpitala, bo nie będzie lekarzy. To jest efekt kuli śniegowej - stwierdził dyrektor Kwiatkowski.
Starosta powiatu Kazimierz Paterak jasno stwierdził, że nie widzi żadnej możliwości podwyższenia płac komukolwiek w obecnej sytuacji, a przedłużający się impas to równia pochyła. - To prosta droga do likwidacji szpitala, który jest przecież bardzo potrzebny w Biłgoraju. Zależy nam na tym, żeby on funkcjonował. Ale przy ograniczonej ilości oddziałów automatycznie ograniczamy ilość procedur, a co za tym idzie zmniejszają się środki z NFZ. Należy wykonywać więc jak najwięcej procedur, a do tego potrzebni są pracownicy - mówił starosta.
Do tej pory jednym z głównych problemów jest także brak prawomocnej decyzji dotyczącej upadłości spółki. O planach na dalsze postępowanie mówił podczas spotkania syndyk. - Najpierw myślałem, że gdyby postanowienie sądu się uprawomocniło zrobimy otwarty przetarg na sprzedaż Arionu i wszystkich jego składników jako całości, teraz po tych trzech miesiącach, doszedłem do wniosku, że bardziej prawdopodobnym scenariuszem będą negocjacje z wybranymi oferentami w przedmiocie przejęcia całego przedsiębiorstwa lub jego zorganizowanej części. Ze względu na obowiązujący kontrakt z NFZ trzeba być bardzo ostrożnym, żeby się nie okazało, że nie podlega cesji - wyjaśnił i jeszcze raz zwrócił się do obecnych pielęgniarek: - Proszę się uspokoić i wrócić do pacy wykonujemy kontrakt i to jest najlepsza droga do tego, żeby udało nam się ten szpital płynnie przeprowadzić przez ten trudny okres. Jeśli kontrakt nie będzie wykonywany, będę zmuszony do redukcji i to lada chwila, bo nie udźwignę kosztów pracowniczych. Nie chcę straszyć, ale następstwem mogą być wypowiedzenia. Muszą państwo też pamiętać, że podczas postępowania upadłościowego nie działają żadne okresy ochronne, czy na zwolnieniach lekarskich, czy kobiet w ciąży, czy pracowników związków. Jeżeli będziemy zamykać oddziały, to niestety będziemy dokonywać zwolnień.
Pielęgniarki apelowały za to o racjonalizację płac.