Temat biłgorajskiego szpitala powrócił podczas czwartkowej sesji Rady Powiatu, a wywołał go radny Henryk Paska, który pytał o to, czy były podejmowane działania przez władze powiatu, mające zapobiec obecnej sytuacji. Przypomnijmy, że spółka prowadząca placówkę jest w stanie upadłości, nie ma jednak prawomocnego orzeczenia sądu o upadłości, szpitalem zarządza syndyk. Problemem są także protesty pielęgniarek, które domagają się podwyżek.
Do tych kwestii odniósł się starosta powiatu Kazimierz Paterak. Mówił, że był u prezesa sądu w Świdniku, by przyśpieszyć rozpatrzenie wniosku, skargi na postanowienie sądu dotyczące upadłości spółki Arion. - Argumentowałem jaka jest sytuacja, mówiłem, że syndyk nie może podejmować konkretnych decyzji, pielęgniarki domagają się podwyżek. Poza syndykiem nikt nie jest w stanie podjąć żadnych decyzji, syndyk znowu broni się przed tym twierdząc, że dopóki nie będzie miał uprawomocnionego postanowienia sądu o upadłości, to on nie może zwiększać kosztów funkcjonowania zakładu, ze względu na to, że naraża się na ewentualne procesy ze strony spółki, gdyby ta wróciła, bo będą to dla spółki dodatkowe koszty - wyjaśniał starosta Paterak.
Gospodarz powiatu przypomniał także, że dotychczas odbyło się kilka spotkań nie tylko z pielęgniarkami. - Jedyne co mogłem zrobić to apelowałem, by wstrzymać się z tą akcją protestacyjną, bo tak to trzeba określić, gdyż to najgorszy moment jaki może być. Sprawa rozbija się o nieuczciwy podział środków na płace dla pracowników. Z opinii, a nie z dokumentów, bo mimo wielu próśb nikt mi tych dokumentów nie udostępnił, wynika, że bardzo dobrze wynagradzani są lekarze i pracownicy administracji, a średni personel bardzo słabo, jednak trudno rozmawiać na ten temat, gdy nikt nie chce udostępnić informacji zasłaniając się ochroną danych osobowych - mówił dalej Kazimierz Paterak.
Wyjaśnił także, że nawet jeśli znalazłyby się pieniądze na podwyżki dla pielęgniarek w budżecie powiatu nie ma możliwości prawnych ich przekazania.
- Rozmawialiśmy przecież o tym z radnymi, wszyscy wiedzą, że są jedynie dwa wyjścia, w mojej ocenie najkorzystniej byłoby przejąć zadanie jakie spoczywa na Arionie od syndyka, jednak do tego niezbędne jest prawomocne postanowienie o upadłości. Obecnie jednak panie pielęgniarki zaostrzają swoje żądania płacowe, w zasadzie żądając zerwania umowy. Oczywiście można umowę zerwać, ale w ten sposób wypadniemy z sieci szpitali, nawet jeżeli środki na funkcjonowanie szpitala można by uzyskać z NFZ bez konkursu, to już na przychodnie specjalistyczne te konkursy będą, jest duże ryzyko, że nie dostaniemy tych pieniędzy, a szpital bez przychodni specjalistycznych to nie to o co chodzi, tam są przecież dodatkowe pieniądze dla organu prowadzącego i dla pracowników. Poza tym zerwanie umowy naraża nas na ewentualne procesy z tytułu utraconych korzyści (jeśli spółka wróci do Biłgoraja - przyp. red.), to nie jest wzięte z sufitu, są starostwa które pozbyły się w ten sposób spółek i teraz sądzą się o odszkodowania - grzmiał starosta.
Nikt nie jest w stanie przewidzieć jak długo potrwa obecna sytuacja, wiadomym jest za to, że akta sprawy w poprzednim tygodniu trafiły do sądu II instancji, a syndykowi masy upadłości została przedłużona umowa na zarządzanie biłgorajskim szpitalem do 31 stycznia.
- Możemy się spotkać i dalej rozmawiać, ale musimy mieć świadomość konsekwencji długofalowych, bo umowę można zerwać w każdej chwili tylko co wtedy? Ewentualne koszty spadną na budżet powiatu, nie na mnie osobiście i to nie będą kwoty rzędu kilkudziesięciu tysięcy zł, a milionów. W moim odczuciu wykorzystałem wszystkie możliwości, w swoim czasie była wysłana skarga do Ministerstwa Sprawiedliwości, skarga została przekazana do skarbnika i sądu w Lublinie, było wiele spotkań u wojewody, byłem u prezesa sądu w Świdniku, by przyspieszyć procedury, by sytuacja się wyjaśniała, były kolejne spotkania, na których apelowałem do pielęgniarek by wstrzymać się z akcjami protestacyjnymi bo podcinamy gałąź na której siedzimy. Teraz czekamy - podsumował starosta powiatu biłgorajskiego.