Wyprawa na czterotysięcznik (4810 m) organizowana była przez Polski Klub Alpejski. W szeregach członków klubu jest znany alpinista i himalaista Denis URUBKO, uczestnik wielu wypraw. Jest on w podstawowym składzie kadry instruktorskiej Klubu. Wszystkie wyprawy poprzedzane są wcześniej organizowanymi szkoleniami ze wspinaczki wysokogórskiej i lodowej oraz kursami z zakresu alpinizmu i medycyny górskiej. W wysokie góry wybrał się jeden z mieszkańców Tarnogrodu Marian Dołomisiewicz. Wyprawa odbyła się pod koniec czerwca br. Wcześniej jednak dwukrotnie odbył szkolenia w Tatrach Słowackich w okresie zimowym i letnim.
- Marzenia nie spełniają się same. Trzeba je realizować. Aby tak się stało należy podejmować czasem trudne decyzje - mówi. Atak na szczyt zaplanowany był jeszcze w Polsce na 26 czerwca 2018 roku i rozpoczął się z Tete Rousse o godzinie 2 w nocy. - Od świtu ten dzień zapowiadał się optymistycznie. Była słoneczna pogoda. Jednak zapisał on w historii tragiczne zdarzenie, niżej, na wysokości około 2700 m zginęła 40-letnia Aneta z Polski. Widziany niżej ratowniczy śmigłowiec wniósł do mojej świadomości bardzo poważne odczucia. W tym czasie na górze, gdzie już dotarliśmy zaczął szaleć huragan - opowiada Marian Dołomisiewicz.
Uczestnicy wyprawy szli powiązani linami w trzech 2-osobowych grupach, w każdej grupie był też przewodnik. Jeden z nich - Włoch Alberto Merlante - na szczycie Mont Blanc był ponad 20 razy, stwierdził, że z takim huraganem w tym miejscu dotąd się jeszcze nie zmierzył. Zarządził powrót dla wszystkich i zejście w dół, mimo, że pierwsza grupa miała zaledwie 30 m do szczytu. Choć osiągnięcie szczytu wydawało się już w zasięgu niemal ręki, należało jednak zachować rozsądek i zawrócić
- Nadal świeciło słońce, a mocne porywy huraganu mogły doprowadzić do upadku z grani. Z perspektywy minionego czasu podjęcie takiej decyzji należy uznać za bardzo właściwe. Wiejący mroźny wiatr w temperaturze daleko poniżej - 20 °C szybko wychładzał ciało. Wszyscy odczuwaliśmy marznięcie palców u rąk i nóg. Schodząc w dół zapewne ominęliśmy problemy z odmrożeniami. Moja przygoda z Mont Blanc, choć może nie w pełni satysfakcjonująca, ale ubogaciła mnie w wiele nowych doświadczeń, których w swoim codziennym otoczeniu nie mógłbym przeżyć. W życiu jest wiele ważniejszych rzeczy niż wspinaczka. Kiedy człowiek doświadcza granicznych sytuacji, kiedy widzi się zagrożenie życia, to bardziej kocha swoje życie i ludzi. A piękno gór jest magią dla ludzkich uczuć - podsumowuje swoją opowieść Marian Dołomisiewicz.