Pełna wersja

Kiepska sprawa

2010-11-18 09:55

brak

52-letnia kobieta wezwana przez lekarza-orzecznika na badanie w sprawie przedłużenia renty, zasłabła czekając na wizytę. Mimo reanimacji nie udało się jej uratować. Zmarła w ZUS w Lublinie. Dramat rozegrał się w piątek rano 5 listopada. 52-letnia mieszkanka Lublina dostała wezwanie do lekarza orzecznika w oddziale ZUS w Lublinie na badanie. Chodziło o ustalenie, czy stan zdrowia kobiety pozwala na przedłużenie jej renty. To zdaniem rzecznika ZUS rutynowe badanie, na które wzywane są osoby wnioskujące o rentę.
Kobieta, wraz z mężem, czekała na korytarzu na swoją kolej. Nagle zasłabła. Zaalarmowani lekarze przenieśli ją do jednego z gabinetów i rozpoczęli akcję reanimacyjną. Wezwano też pogotowie. To jednak nic nie dało i kobieta zmarła. Lekarze chcą wyjaśniać przyczynę śmierci.

Nie wykluczam, że śmierć kobiety nastąpiła w sposób naturalny, ale udając się do takiej instytucji jak ZUS, wiadomo, że trzeba uzbroić się w nerwy. Samo nastawienie lekarzy orzeczników do osób stawiających się na komisję pozostawia wiele do życzenia. Petenci ZUS-u traktowani są przez lekarzy orzeczników, nie bójmy nazwać się rzeczy po imieniu, gorzej niż bydło. Arogancja to niestety standard u lekarzy orzeczników. I dziwić się, że kobieta zmarła.

Znane są też przypadki dziwnych orzeczeń lekarskich. Oto lekarze orzecznicy uważają, że osoba nie mająca nóg i rąk, może śmiało pracować, a więc zarobi na swoje utrzymanie. Słyszałem tez o przypadku, kiedy to pani lekarka stwierdziła na komisji, że osoba niewidoma poradzi sobie pracując jako kierowca. Śmiać się z tego, czy raczej płakać? I kto tu jest idiotą - chory pacjent czy lekarze? A niestety takie zachowania wśród lekarzy to standard. Lekarze bronią się tym, że często na komisję stawiają się osoby chcące wyłudzić rentę. I co do takich nie ma wątpliwości, że powinni być traktowani ostro - ba, powinni odpowiadać przed prokuratorem. Ale mamy niestety chore społeczeństwo i nie wiem, czy lekarze orzecznicy są poczytalni, czy tylko kropią głupa, uznając wszystkich za świetnie zdrowych.

Sam znam kilka osób, które stawiając się na komisji ZUS, przez kilka dni przed komisją, nie brały leków, by udowodnić lekarzom, że są naprawdę chorzy. Niestety to szara rzeczywistość. Co z tego, że chory starający się o SWOJE pieniądze (wszak ZUS zabierał mu 30 procent z poborów), nie ma na przykład rąk. Dla lekarzy to żadna przeszkoda, by taka osoba poszła do pracy.

Jak wspomniałem, ZUS zabiera nam niemal połowę pensji. Później robi łaskę, że odda nam NASZE ciężko zapracowane, często kosztem zdrowia, pieniądze w postaci renty.

Nie dziwie się więc, że kobieta, która zmarła w piątek w budynku ZUS nie wytrzymała tego napięcia. Natomiast lekarzom orzecznikom radze się opamiętać... A może, biorąc pod uwagę pomysły lekarzy orzeczników, wybrać do kolegów psychiatrów...

Wojciech Stepaniuk