Pełna wersja

Abonament jak kolejny haracz

2011-01-06 10:32

brak

Abonamentu nie muszą już płacić ponad 60-letni emeryci, których świadczenie nie przekracza 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia, bezrobotni, renciści całkowicie niezdolni do pracy, osoby otrzymujące zasiłek przedemerytalny, zasiłek rodzinny lub korzystające z pomocy społecznej. W tym roku zaoszczędzą przeszło 200 zł. Wystarczy, że złożą na poczcie oświadczenie, na specjalnym formularzu lub napisane odręcznie, o zaprzestaniu opłacania abonamentu.

Ja jednak w ogóle nie rozumiem, o co chodzi z tym abonamentem i nie rozumiem tego ciągłego zachęcania ludzi do płacenia abonamentu. W sumie można rzec, że ten felieton dotyczy kolegów po fachu, którzy liczą na pieniądze z abonamentu, by móc wypełniać misję radia i telewizji publicznej. Ale jak się przyjrzeć temu bliżej, to nie o misję tu chodzi, bo tej w mediach tyle, co kot napłakał, ale raczej o wygodę. Bo oto szefowie radia i telewizji publicznej zarabiający po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, nie muszą martwić się o to, jak pozyskać pieniądze na funkcjonowanie danego medium, bo dadzą je abonenci, a i kilkadziesiąt milionów złotych dorzuci też rząd. Jednym słowem, wakacje w pracy. Leży sobie taki prezes w fotelu, seksretareczka - o przepraszam - sekretareczka, raz po raz przynosi mu świeżą kawkę albo kolejnego drinka i prezes ciężko pracuje. Od czasu do czasu zwoła tak zwane kolegium redakcyjne, na którym pokrzyczy na dziennikarzy i wyda polecenie, by ci w audycjach radiowo - telewizyjnych zachwalali, jaki to jest wspaniały i cacy ten cały abonament. I doda, że wszyscy koniecznie muszą go płacić, by media mogły spełniać misję publiczną.

Tyle tylko, że tego misyjnego posłannictwa publicznego w mediach to raczej nikt nie dostrzega i bardziej stosowniejszym byłoby tu pytanie, czy przypadkiem partyjni prezesi radia czy telewizji pod pojęciem misji publicznej nie kryją określenia "misji politycznej"? Wszak za pieniądze abonentów trzeba wychwalać partię, dzięki której prezesi są prezesami, bądź inaczej - pseudoprezesami, często bez jakiegokolwiek przygotowania do pracy w mediach, czyli bez odpowiadającej zajmowanemu stanowisku szkoły.

Telewizja Polska i Polskie Radio bywały już stacjami prawicowymi i lewicowymi, rządowymi i antyrządowymi, konserwatywnymi i liberalnymi, ale nigdy nawet nie zbliżyły się do ideału apolitycznych środków przekazu. Zawsze były i są uzależnione od aktualnie rządzącej partii bądź koalicji, więc mowa o spełnianiu jakiejkolwiek misji publicznej jest co najmniej kpiną z radiosłuchaczy i telewidzów. Kolejną kpiną i brakiem szacunku dla nich jest wprowadzenie obowiązku płacenia abonamentu. Osoby decydujące o narzuconym obowiązku opłat zapomniały chyba, że nie każdy ma ochotę wspierać finansowo ten cały "burdelik" i generalnie nie mus i godzić się na to, by państwo zdzierało - z i tak już głodowych i wcześniej okrojonych poborów, emerytur i rent - kolejne haracze.

Wojciech Stepaniuk