Pełna wersja

Emerytury z naszych kieszeni

2010-04-11 18:30

Ponad połowa Polaków uważa, że powinny istnieć wyjątki w zasadach emerytalnych dla niektórych grup zawodowych, wynika z najnowszych badań przeprowadzonych przez GfK Polonia na zlecenie "Rzeczpospolitej". Co to oznacza w praktyce? Co na to ZUS?

Wniosek jest prosty. Większa część społeczeństwa zgadza się, aby część pracujących pobierała ze wspólnej kasy więcej niż reszta. - Wyniki badań dowodzą, że Polacy nie rozumieją mechanizmów finansowania systemu emerytalnego i nie widzą żadnego związku pomiędzy składkami wpłacanymi do ZUS, a wypłacanymi przezeń świadczeniami - mówi Dorota Tochman, rzecznik prasowy Oddziału ZUS w Biłgoraju.
Istnienie przywilejów emerytalnych powoduje, że łączna kwota wypłat na emerytury i renty jest prawie dwukrotnie większa, niż łączna kwota wpływów z tytułu składek. Dla ZUS oznacza to konieczność szukania dodatkowych źródeł finansowania wydatków. Już wiadomo, że w 2010 roku łączne dotacje do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych z innych źródeł niż składki (a więc dotacje z budżetu państwa, z Funduszu Rezerwy Demograficznej i z kredytów bankowych) wyniosą blisko 70 mld złotych.
- Te pieniądze nie giną w jakiejś "czarnej dziurze", tylko w dużej części trafiają do kieszeni osób uprawnionych do wcześniejszych emerytur, świadczeń kompensacyjnych, zasiłków, dodatków, a więc np. górników, nauczycieli, kolejarzy itd. Trafiają też do kieszeni ponad 80 tys. mężczyzn po 60 którzy przeszli na emerytury na podstawie umożliwiającej im to interpretacji przepisów dokonanej przez Trybunał Konstytucyjny. To nie są jacyś wyimaginowani "oni". To są nasze matki, ojcowie, żony, mężowie, znajomi. Każdy ma w swoim otoczeniu taką osobę - stwierdza rzecznik.
Zmniejszone wpływy Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (to do niego wpływają składki i z niego wypłacane są świadczenia), są m.in. efektem zmniejszenia składki rentowej z 13 do 6 proc. Dzięki tej decyzji od 2007 roku każdego roku ponad 20 mld złotych zostaje w naszych kieszeniach. Ale trzeba pamiętać, że ta sama decyzja automatycznie zwiększyła niedobór środków w FUS, który dziś musi pokrywać budżet państwa z naszych podatków. Jakie są tego konsekwencje dla nas wszyscy wiemy.
Głównym celem reformy emerytalnej z 1999 roku było bezpośrednie powiązanie wysokości wpłat do systemu z wysokością otrzymywanego później świadczenia - wedle zasady "ile wpłaciłeś - tyle dostaniesz". Jednak zanim zasada ta zacznie w pełni obowiązywać, jesteśmy w okresie przejściowym, w którym ciągle możliwe jest korzystanie z niektórych zasad starego systemu. - Czas wreszcie zrozumieć, że zarzuty do ZUS o złym gospodarowaniu środkami na emerytury są w tym kontekście absurdalne. Jeśli ktokolwiek jest winien "wyciekania" pieniędzy z systemu emerytalnego, to tylko my sami, domagając się wypłacania z niego więcej, niż wpłaciliśmy - podsumowuje Dorota Tochman z biłgorajskiego oddziału ZUS.

Kfp