Pełna wersja

PAN DOKTOR: czy pan mnie słyszy?

2011-02-21 22:05

Normalnie takie pytanie doktora w biÅ‚gorajskim szpitalu nie powinno zaniepokoić chorego, choć jest maÅ‚o delikatne. WrÄ™cz odwrotnie, mogÅ‚o to być pytanie na uspokojenie chorego, mogÅ‚a to być troska o stan chorego, mogÅ‚a to być również próba nawiÄ…zania kontaktu z chorym. I to dla każdego chorego byÅ‚oby kojÄ…ce i zarazem znakiem współczucia. A jednak niedawno zdarzyÅ‚o siÄ™ tu zupeÅ‚nie inaczej...

Otóż dnia 29 stycznia w nocy w sytuacji cierpiącego znalazł się sam autor felietonu. Wezwane pogotowie błyskawicznie i w troskliwy sposób dowiozło, już mnie, a nie autora / bo o sobie będę pisał / na izbę przyjęć szpitala. Pan doktor dyżurny, rozespany, o co nie mam najmniejszej pretensji, zjawił się po kilku minutach i usiadł przy oddalonym o ok 4 m biurku. Stamtąd w trybie rozkazującym polecił mi położyć się na kozetce i podciągnąć pidżamę, po czym nie patrząc w moją stronę zapytał gdzie mnie boli. Odpowiedziałem pokazując okolice bólu. Pan doktor nawet nie spojrzał w moją stronę, siedział dalej przy biurku zapisując moje dane osobowe. I w tym momencie, mimo potwornego bólu, próbowałem nawiązać rozmowę pytając o wstępną diagnozę...Nie dokończyłem pytania, gdyż odezwał się Pan doktor "czy pan mnie słyszy", a na kolejne moje próby zadania pytania reakcja była ta sama, tylko donośniejszym głosem "czy pan mnie słyszy!''. Pytania, mimo kilku prób, nie zadałem, zostałem zakrzyczany i upokorzony. Po chwili zmobilizowałem się ponownie i grzecznie /byli i są świadkowie/ i zwróciłem uwagę Panu doktorowi uwagę, że zachowuje się niepoprawnie, że nie licuje taka postawa Pana doktora z godnością lekarza. Tym razem nie zareagował. Chyba coś zrozumiał, bo później nawet pytał asystujący personel ''kto to taki''. Z późniejszych rozmów dowiedziałem się, że ten młody Pan doktor, dojeżdża z Lublina i znany jest w szpitalu z takiego zachowania, że jestem pierwszym pacjentem, który zareagował na to. Poczułem się wtedy enigmatycznie. Nie wiedziałem czy tym nie zaszkodziłem sobie, mimo że miałem rację. Przecież mam w planie usunięcie woreczka żółciowego i to w Biłgoraju i to z jego powodu znalazłem się w szpitalu. Te zabiegi, jak się dowiedziałem, robi się tu profesjonalnie, mimo że warunki pobytu na oddziale daleko odbiegają od średnich standardów. Opisanie tego zdarzenia przychodzi mi z dyskomfortem. Przecież w Gazecie Biłgorajskiej nr 5/055, a więc 2 tygodnie temu, zamieściłem optymistyczny artykuł "Likwidowany" szpital zdrowieje. Mimo tego zdarzenia zdania nie zmieniam. Szpital już przechodzi pozytywną transformację, zmiany idą na lepsze. Nadchodzi, moim zdaniem, teraz kolej na zmiany w zakresie lecznictwa, na dobór odpowiedniej kadry lekarskiej, na pozbycie się pracowników szkodzących dobremu imieniu szpitala w Biłgoraju, gdzie kiedyś zarządzał i leczył m. in. Doktor Pojasek, symbol uczciwości i oddania się szpitalowi.. Sądzę, że Spółka Arion, zarządzająca teraz szpitalem, będzie skutecznie i sukcesywnie normalizować pracę szpitala i tego życzy autor.

Biłgorajczyk