Pełna wersja

Kibice, kibole, czy bandyci stadionowi?

2011-05-12 00:11

Euro 2012 zbliża się wielkimi krokami, a wciąż nierozwiązanym problemem jest zachowanie kibiców na meczach. Zniszczenia i bójki to codzienność polskiej piłki. Jakie należy podjąć kroki, by ten problem wyeliminować? A jak wygląda sytuacja na terenie miasta i okolic? Czy biłgorajscy kibice wiedzą, że walka na pięści to nie doping?

Dariusz Bednarz, prezes klubu Łada 1945

W ostatnich latach bezpieczeństwo na polskich stadionach zdecydowanie się poprawiło. Mamy coraz więcej nowoczesnych aren, a na mecze zaczynają przychodzić całe rodziny. Współpraca, jaką podejmują kluby z grupami kibicowskimi, przynosi efekty. Na ponad 200 meczach, jakie odbyły się w tym sezonie w Ekstraklasie, nie doszło do żadnej "zadymy". To świadczy o tym, że zrobiliśmy duży krok naprzód.
Niestety ostatnie wydarzenia w Bydgoszczy przyćmiły te pozytywne aspekty. Winić za nie należy PZPN, który był organizatorem finału. W porównaniu do meczów ligowych organizowanych przez kluby, popełniono cały szereg nieprawidłowości poczynając od wyboru nieprzygotowanego do takich meczów stadionu lekkoatletycznego, przez słabą kontrolę na bramkach, na niewielkiej liczbie ochroniarzy kończąc. W efekcie po tym emocjonującym meczu grupa osób dokonała zniszczeń stadionu o wartości ponad 40 tysięcy złotych. Trzeba jednak pamiętać, że wyrządziło je maksymalnie kilka procent spośród 13 tys. kibiców będących na meczu. To oni powinni ponieść konsekwencje swoich wybryków. Nie można za czyjeś przewinienia karać po kilkadziesiąt tysięcy warszawiaków i poznaniaków, którzy świetnie bawią się na bezpiecznych stadionach Legii i Lecha. Jeżeli nie chcemy więcej oglądać takich scen jak te w Bydgoszczy to zamiast zamykać stadiony zacznijmy łapać i karać ludzi odpowiedzialnych za zniszczenia.
Na szczęście my mieszkamy w Biłgoraju i tego typu problemy nas nie dotyczą. Cieszy mnie fakt, że pozytywną atmosferę, która panuje wokół Łady odczuwa coraz więcej biłgorajan. Przy Targowej 15 możemy spotkać wielu różnych ludzi. Przedszkolaków i emerytów, młode dziewczyny i poważne kobiety, wysportowanych chłopaków i biznesmenów w garniturach. Co najważniejsze, Ci wszyscy ludzie przychodzą na mecze z uśmiechem na ustach i równie zadowoleni wracają do domów. Cieszmy się z tego co mamy u siebie, a problemami w Warszawie niech się zajmie kto inny.

red.