Na zakończenie obu akcji Sturmwind (w trakcie których doszło m.in. na Porytowym Wzgórzu i pod Osuchami) zasadniczo przyjęło się uważać rozstrzelanie zakładników w lesie na Rapach 4 lipca 1944 roku. Była to jedna z największych tragedii dla mieszkańców Biłgoraja i regionu w czasie II wojny światowej. Zbrodnia ta została uznana za mord wojenny.
Historię lipca 44 roku przypomniał i wyjaśniał zgromadzonym mieszkańcom Jerzy Iwaszkiewicz z Muzeum Ziemi Biłgorajskiej.
Zorganizowanie obozu w środku miasta było możliwe, ponieważ w tym czasie był to pusty plac, gdyż większość domów w tym miejscu uległa spaleniu we wrześniu 1939 roku, a pozostałe dwa budynki na przestrzeni od kościoła św. Jerzego aż do ulicy Lubelskiej zajmowało gestapo. W istniejącym do dziś piętrowym budynku u zbiegu ulic Wacek Wasilewskiej i Lubelskiej zw. przez Polaków "Mordownią" było też w piwnicach tymczasowe więzienie. To właśnie z okien tego budynku wyskoczyła maltretowana Wanda Wasilewska ps. Wacek, żołnierz AK z krzeszowskiej placówki. Wasilewska wskutek tego skoku doznała wstrząsu mózgu i połamania nóg, a mimo to była nadal przesłuchiwana i torturowana. Miasto uczciło Jej pamięć nadając ulicy, przy której był budynek gestapo, nazwę Wandy Wacek Wasilewskiej. W tym budynku byli też przetrzymywani partyzanci ujęci w czasie akcji przeciwpartyzanckiej w czerwcu 1944 roku w lasach janowskich i w Puszczy Solskiej. Więzieni tu ludzie byli przetrzymywani pod gołym niebem i na gołej ziemi - dzieci, dorośli i starcy.
Po wojnie Biłgoraj powoli zaczął zmieniać wygląd. Usunięto druty, posprzątano rumowisko. Na miejscu pustego placu pozostałego po obozie przejściowym postanowiono pobudować już pod koniec lat czterdziestych Dom Ludowy (Powiatowy Dom Kultury), w którym miała mieć siedzibę m.in. biblioteka publiczna, różne związki i organizacje, kino, sala widowiskowa, a nawet część początkowo chciano przeznaczyć na pokoje hotelowe. Z kolei w części pomieszczeń w dawnym murowanym budynku, który w czasie wojny zajmowało gestapo, mieścił się przez kilkanaście lat biłgorajski sąd. Na miejscu dawnej plebanii pod koniec lat 60-tych zbudowano Przychodnię Rejonową. Dzisiaj po obozie nie ma już żadnych śladów. Tylko nowy pomnik, odsłonięty jesienią 2010 roku z inicjatywy biłgorajskich środowisk kombatanckich i Urzędu Miasta.
W roli partyzantów wystąpiły osoby z następujących grup: Grupa Rekonstrukcji Historycznej "Wir" z Biłgoraja, Grupa Rekonstrukcji Historycznej Tomaszów '39 oraz miłośnicy historii niezrzeszeni z podkarpacia. Rolę Niemców odtworzyła Grupa Rekonstrukcji Historycznej "Gregor" z Puław.
Opis obozu przejściowego w Biłgoraju, który utworzono na wiosnę 1944 roku z książki Marii Deresz "Niebo bez słońca":
Śródmieście Biłgoraja w czasie działań wojennych w 1939 r. zostało spalone i zniszczone. Na części tego rumowiska w 1944 r. został wydzielony duży kawał placu, który ogrodzono wysoko zwojami kolczastego drutu. Plac miał być przeznaczony dla potrzeb Wehrmachtu. Na zewnętrznej stronie ogrodzenia widniała tablica "obóz jeńców wojennych". Na czas likwidowania oddziałów partyzanckich pusty obóz przejęło gestapo. Rejon obozu wyznaczały ulice: Kościuszki, ogrodowa i lubelska, z czwartej zaś strony opierał się on o kościół św. Jerzego i plebanię. Proboszcz tego kościółka ks. Dr Jerzy Ramolej został w 1942r. aresztowany i zginał w obozie koncentracyjnym w Dachau. Plebanię przejął jakiś gestapowiec na prywatne mieszkanie. Przez teren obozu przebiegała przed jego zorganizowaniem ulica Frampolska. Stał przy niej jedyny niezniszczony jednopiętrowy dom, w którym gestapo urządziło swoją siedzibę - zwaną "Mordownią" oraz nie uzywana kuchnia polowa. Piwnice budynku służyły do przetrzymywania aresztowanych ludzi. Obok kościółka wzniesiono wysoką, drewnianą wieżę wartowniczą. Na środku placu przyległego do ulicy Ogrodowej wykopano głębokie doły kloaczne osłonięte sosnowymi gałęziami.
Autor zdjęć: PIOTR SKURA