Pełna wersja

Boję się, że szpital stanie się kartą przetargową...

2011-07-06 06:40

O trudnej sytuacji szpitala, zmianach jakie zaszÅ‚y w ciÄ…gu ostatniego roku, a także przyszÅ‚ych wyzwaniach rozmawiamy z Karolem StpiczyÅ„skim, dyrektorem ZakÅ‚adu Opieki Zdrowotnej Arion Szpitale, który od roku kieruje biÅ‚gorajskÄ… placówkÄ….

Bilgorajska.pl - 28 czerwca minął rok od podpisania umowy dzierżawy, co zmieniło się od tego czasu w szpitalu?

Karol Stpiczyński - Szpital zmienia się na dobre, trzeba być ślepym żeby tego nie widzieć. Na każdym oddziale zapewnione są środki toaletowe, szpital jest systematycznie sprzątany, nawet zapach szpitala jest już inny. Zakupiliśmy 9 tys. metrów materiału i ZSZiO na ul. Przemysłowej uszyło nam z tego pościel. Mimo że miałem możliwość zabezpieczenia gazu do kotłowni szpitalnej z Sandomierza, to kupuję ciepło z miasta. Celem prowadzonej polityki jest to, aby jak najwięcej pieniędzy zostawało w Biłgoraju. Mam ten przywilej, że nie muszę ogłaszać przetargu, 100% pieniędzy, które wydaje moja firma to są prywatne pieniądze i towary kupujemy na rynku lokalnym. Staramy się, aby inni też mogli przy nas żyć i czasem kupujemy nieco drożej, ale tutaj.

- Ile osób zostało zwolnionych i czym zwolnienia te zostały podyktowane?

- Redukcja zatrudnienia objęła 160 osób, głównie w pionie administracyjnym.

Szpital był przeetatyzowany, wszelkie normy zatrudnienia były przekroczone. Ogromna ilość pracowników miała prawo do emerytur pomostowych, lub nabyła prawo do emerytury, a takie osoby wracały do pracy. Nikogo nie wyrzucaliśmy na bruk. Zaproponowaliśmy, że jeśli ktoś ma prawo do wcześniejszej emerytury to może z niego skorzystać, oczywiście ze stosowną odprawą. Rozwiązanie stosunku pracy braliśmy na siebie. Odprawy są liczone w milionach złotych, ale dla nas jest to inwestycja w przyszłość. Teraz zatrudnienie jest optymalne. Największe redukcje dotyczyły pionu administracyjnego i technicznego.

- Wiele złych słów padło o oddziale położniczym…

- Cała ta atmosfera nagonki spowodowała, że duża grupa kobiet, które były wtedy w ciąży w obawie o to, że w czasie spodziewanego porodu spełnią się groźby zamknięcia oddziału zaczęła odwiedzać gabinety prywatne lekarzy zatrudnionych w innych szpitalach, aby zapewnić sobie elementarne poczucie bezpieczeństwa. Mieliśmy gigantyczne załamanie na przełomie roku 2010/2011 i w pierwszych miesiącach 2011 r. Tę trudną sytuację pogłębiło wypowiedzenie umowy na oddział neonatologiczny. Dzięki zatrudnieniu lekarza neonatologa, doposażeniu oddziału, m.in. w nowoczesne inkubatory, zaczęła się zmiana. NFZ przeprowadził dwukrotną szczegółową kontrolę i nie stwierdził uchybień. Ruszyła profesjonalna szkoła rodzenia. Widzimy, że coraz więcej dzieci zaczyna rodzić się w Biłgoraju. Mam nadzieję, że ten exodus pacjentek do Lublina i Zamościa zostanie skutecznie powstrzymany. Częstym gościem na oddziale jest konsultant prof. Oleszczuk, który ocenia pozytywnie wprowadzone zmiany. Gdyby nie jego pomoc i zaangażowanie to nie ocalilibyśmy tego oddziału.

- Jakie są największe problemy szpitala, dużo mówi się o odejściach lekarzy?

- Mam wrażenie, że lekarze zaczynają wracać, z czego się cieszę. Głównym problemem, z którym przyjdzie się nam zmierzyć to walka o kontrakt w Tarnogrodzie. Traktowaliśmy ten kontrakt na 80 tys. miesięcznie jako przyczółek, żeby tylko wznowić działanie oddziału, ale już pierwszy miesiąc działalności Tarnogrodu pokazał, że kontrakt jest 3-krotnie przekroczony. Niestety działania wielu osób traktują sytuację szpitala do walki politycznej, towarzyszą temu złe emocje i złe podejście do sprawy.

- Czy byli zatrudniani w szpitalu inni pracownicy z Lublina? Pojawiła się informacja o lubelskich informatykach.

- To plotka. Zatrudniamy lekarzy z Lublina, ale nie informatyków. Prawdą natomiast jest, że wcześniej zatrudnieni informatycy utworzyli prywatną firmę, która nas obsługuje, zabezpiecza całościowo. Dla mnie to wygodny układ, nie prowadzę ewidencji, składek. Płacę im za to, żeby komputery działały poprawnie, żeby system pracował. Kilka lat temu został zakupiony program obsługi szpitala, który w dużej części był martwy. W tej chwili ponosimy duże koszty, liczone w milionach, aby go wdrożyć. Ale chcemy odejść od papierów, widocznym tego znakiem są książeczki, które nie są już drukowane.

- Jak wygląda sytuacja finansowa spółki Arion Szpitale?

- Od kiedy przejęliśmy szpital dokładamy do niego 30 tysięcy złotych każdego dnia. Dopiero teraz w czerwcu czekamy na efekt, na odbicie. Zobaczymy jak nam te straty zaczną spadać.To jest początek gigantycznej pracy, droga jest otwarta, już jest lepiej. Boję się jedynie, że staniemy się kartą przetargową w wyborach. Zależy mi żeby był szpital, żeby ludzie mieli gdzie się leczyć, pracować.

- Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję.

Kat.