Pełna wersja

Nie mogliśmy nic zrobić

2011-08-05 23:04

Koniec ubiegÅ‚ego tygodnia i poczÄ…tek obecnego byÅ‚y wyjÄ…tkowymi dniami w Å¼yciu wielu mieszkaÅ„ców BiÅ‚goraja i okolic. Dodajmy - wyjÄ…tkowo przerażajÄ…cymi dniami. To wtedy padajÄ…ce ulewnie deszcze doprowadziÅ‚y do podtopieÅ„ ponad 100 posesji. Wiele osób straciÅ‚o nie tylko część swojego dobytku ale i wiarÄ™ w to, że BiÅ‚goraj omijajÄ… klÄ™ski żywioÅ‚owe. Czy nie daÅ‚o siÄ™ przewidzieć katastrofy budowlanej, która doprowadziÅ‚a do powodzi i jak to wyglÄ…daÅ‚o z punktu widzenia wÅ‚adz miasta? MiÄ™dzy innymi o tym rozmawiamy z burmistrzem Januszem RosÅ‚anem.

bilgorajska.pl: Nie można powiedzieć, że zaskoczyły nas ulewy, gdyż deszczową aurę, przed wystąpieniem powodzi, mieliśmy od kilkunastu dni. Zaskoczyła natomiast ogromna ilość wody, jaka wydostała się ze zbiornika retencyjnego w Rapach Dylańskich. Czy była szansa ostrzeżenia mieszkańców przed zbliżającą się wodą i czy w Biłgoraju w ogóle funkcjonuje system powiadamiania mieszkańców o zagrożeniu?

Janusz Rosłan: Jest powołany sztab antykryzysowy i do jego zadań należy powiadamianie mieszkańców. Na czele sztabu stoi dyrektor Miejskiej Służby Drogowej Ryszard Korniak. Ustawa o zarządzaniu kryzysowym nie przewiduje powiadamiania mieszkańców np. za pomocą sygnału syreny.

bilgorajska.pl: Stan rzek zwłaszcza po tak intensywnych opadach, jakie miały miejsce w ciągu ostatnich tygodni, na pewno był bezustannie monitorowany. Czy nie było żadnych przesłanek ku temu, by uznać, że istnieje zagrożenie powodziowe?

Janusz Rosłan: Nic nie wskazywało na to, że taka sytuacja może się pojawić. Pierwszy sygnał otrzymałem w niedzielę ok. godz. 10:45 i dotyczył on podmakania fundamentów i dostawania się wody do piwnicy. O godz. 11 stwierdziłem podniesiony stan wody w rowie odwadniającym przy ul. Moniuszki i próbując ustalić przyczynę zapełnienia tego rowu stwierdziłem, że jest podniesiony stan rzeki Osa. Dopiero ok. godz. 12:15 otrzymałem informację od rzecznika Powiatowej Straży Pożarnej w Biłgoraju Alberta Kloca o tym, że został przerwany wał na zbiorniku w Rapach Dylańskich. Odtąd wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Powołany został sztab kryzysowy, na miejscu był już Ryszard Korniak, dyrektor MSD i Sławomir Bździuch, inspektor ds. obronności i obrony cywilnej w Urzędzie Miasta, prezes PGK Andrzej Furmanek, oraz wiceburmistrz Michał Dec. Wszyscy informowaliśmy w miarę możliwości o zagrożeniu jakie się zbliża.

bilgorajska.pl: I właśnie to jest istotne. W jaki sposób mieszkańcy byli informowani? Jakie Państwo mieliście możliwości przekazania ludziom tych wieści?

Janusz Rosłan: Nie było innej możliwości poinformowania mieszkańców niż chodzenie od drzwi do drzwi.

bilgorajska.pl: Nawet ci nieco starsi mieszkańcy Biłgoraja mówią, że nie pamiętają takiej sytuacji, jaka zdarzyła się kilka dni temu na terenie naszego miasta. Dla tych najbardziej poszkodowanych była to wielka tragedia. Deszcz, który przyczynił się do przerwania tamy, a następnie zalania posesji, padał wiele dni.

Janusz Rosłan: Chyba nikt nie mógł przewidzieć, że pęknięciu ulegnie wał zbiornika przeciwpożarowego należącego do Nadleśnictwa Biłgoraj. Gdyby rzeczywiście Nadleśnictwo przewidziało taką sytuację, myślę, że poinformowałoby nas wcześniej, chociaż i tak nie udałoby się całkowicie zapobiec zalaniu mieszkań, być może udałoby się nieco zminimalizować skutki podtopień. Gdybyśmy wiedzieli kilka dni wcześniej, to moglibyśmy np. obniżyć lustro wody w zalewie Bojary.

Bilgorajska.pl: A co ze studzienkami kanalizacyjnymi? Spełniły swoją rolę? Niektórzy z mieszkańców mówili o tym, że było ich za mało lub były niedrożne.

Janusz Rosłan: Studzienki kanalizacyjne są drożne, można to było zaobserwować np. na ul. Moniuszki podczas całej akcji. Rów odwadniający na tej ulicy również był drożny, przecież płynęły nim ogromne ilości wody. Rzeczywiście niewielki jest przepust pod ulicą Moniuszki, ale jest on przystosowany do odbioru takich ilości wody, jakie normalnie pojawiają się podczas opadów deszczu. Żaden przepust nie jest przygotowany na to, żeby przyjąć 30 tys. m3 z uszkodzonego zbiornika retencyjnego.

bilgorajska.pl: Zapowiadane są kolejne opady deszczu, a my nie mamy już zbiornika retencyjnego. Co się stanie, jeśli prognozy się sprawdzą i nad Biłgorajem znowu przejdzie ulewa?

Janusz Rosłan: Tak naprawdę nic nie możemy zrobić. Z tego co wiem, Nadleśnictwo przymierza się do remontu tego zbiornika, ale dopiero w przyszłym roku. W roku bieżącym będzie wykonana jedynie dokumentacja. Nawet jeśli będziemy mieli podobną ulewę, jaka miała miejsce z soboty na niedzielę, to na pewno nie będzie to 30 tys. m3. Zbiornik drugi raz nie pęknie.

bilgorajska.pl: Dziękuję za rozmowę.

Janusz Rosłan: Dziękuję również.

red.