Sprawę poruszył radny Piotr Szeliga. Podczas nadzwyczajnej sesji Rady Miasta pytał nadleśniczego Nadleśnictwa Biłgoraj: - Czy są wszystkie aktualne pozwolenia na ten zbiornik?
- Co do pozwoleń, takie pozwolenie wodno-prawne ten zbiornik posiadał, ale ono już wyekspirowało (wygasło) i było odtwarzane, stąd wiemy, że poziom wody na tym zbiorniku był zgodny z poprzednim pozwoleniem wodno-prawnym - odpowiedział nadleśniczy Marian Kudełka.
- Zgodny z poprzednim pozwoleniem? Ale czy na dzień dzisiejszy są one aktualne? - dociekał radny Szeliga.
- Tak jak mówię, ono wyekspirowało i występowaliśmy o następne pozwolenie wodno-prawne - dodał nadleśniczy Kudełka. Stwierdził także, że: - Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, częściowo rozkopalibyśmy tamę, nie było możliwości jej uratowania, ponieważ woda rozbierała tamę od strony zewnętrznej.
Sprawą tamy zajął się także radny Stanisław Ćwikła, który pytał czy to prawda, że kilka lat temu była sytuacja jej przerwania i czy od tamtego czasu coś zostało zrobione w celu poprawy bezpieczeństwa.
- Nie było żadnego wyłomu w tamie tylko ktoś zniszczył miech, którym odpływała woda, natomiast dowiedziałem się, że awarie zbiorników prywatnych zdarzały się kilkakrotnie i ten zbiornik zawsze tę wodę zatrzymywał - tłumaczył dalej Marian Kudełka.
Obecnie trwa opracowanie ekspertyzy, którą zlecił Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego.
Niezależnie od działań prowadzonych przez Nadleśnictwo Biłgoraj w bieżącym tygodniu odbyło się posiedzenie komisji, pod przewodnictwem Aleksandra Błaszczyka z WINB, która miała m.in. wyjaśnić, czy rzeczywiście zbiornik przeciwpożarowy od 2008 roku funkcjonował bez aktualnych pozwoleń wodno-prawnych.
Jak to się stało, że zbiornik przeciwpożarowy funkcjonował bez aktualnych dokumentów? - Ktoś po prostu zapomniał wystąpić o nowe pozwolenie - przyznał nadleśniczy Marian Kudełka i dodał: - Już zleciliśmy opracowanie nowego operatu wodno-prawnego, ale w trakcie prac doszło do tej tragedii.