Pełna wersja

Koniec biłgorajskiego szpitala?

2010-04-12 12:08

Przez BiÅ‚goraj, za czarnÄ… trumnÄ… i z transparentami, przemaszerowali pracownicy biÅ‚gorajskiego SP ZOZ. To reakcja na zajÄ™cie przez komornika konta szpitala, która pozbawiÅ‚a 600 osób wypÅ‚aty należnych wynagrodzeÅ„. W kolejce już czekajÄ… nastÄ™pni wierzyciele. Groźba ewakuacji szpitala jest realniejsza niż kiedykolwiek.

Jedna z lubelskich firm rozpoczęła egzekucję komorniczą szpitalnego zadłużenia. Zajęcie konta biłgorajskiego szpitala pozbawiło z dnia na dzień poborów 600 pracowników tej placówki. Ale nie ma także pieniędzy na wszystkie artykuły wyposażenia szpitala, niezbędne do jego sprawnego funkcjonowania. Może także dojść do ewakuacji pacjentów.

Ruszyły egzekucje komornicze
Dług szpitala narasta od lat. W chwili obecnej zadłużenie wynosi 42 mln.
Szpital zalega z płatnościami także wobec ZUS, Urzędu Skarbowego i firm farmaceutycznych. Kolejni wierzyciele, bojąc się, że szpital stanie się niewypłacalny, upominają się o spłatę długów. Z kolei fala wyroków sądowych uruchomiła komorników, którzy ściągają pieniądze. Dzięki interwencji wojewody Genowefy Tokarskiej, czynności egzekucyjne Urzędu Skarbowego w Lublinie na kwotę 1 600 tys. zł, zostały zawieszone do 27 lutego br. - Ale co będzie dalej? - pyta Dorota Flor, Przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych - Sytuacja jest naprawdę tragiczna. I będzie pogarszać się z miesiąca na miesiąc, więc niedługo będziemy mówić pacjentom, aby przychodzili do szpitala z własnymi lekami. Także kontrakt od NFZ-tu na 2010 rok jest niewystarczający, na realne potrzeby powiatu. Dyrektor dostał nakaz opracowania planu działania do realnego kontraktu, czyli, albo na 3 m-ce zamykamy szpital, albo obniży nam wypłaty o 30% w stosunku do województwa lubelskiego. A już w tej chwili, jeśli chodzi o kraj to nie ma nawet porównania - mówi z oburzeniem przewodnicząca Dorota Flor.
Pracownicy szpitala przeszli przez miasto niosÄ…c czarnÄ… trumnÄ™
Obecnie brak poborów, a także niepokoje spowodowane dzierżawą, wywołały tak duży sprzeciw i oburzenie wśród personelu, że zawiązał się Komitet Protestacyjny wszystkich Związków Zawodowych działających przy SP ZOZ. Wspólna reprezentacja związkowa Biłgoraja wraz z reprezentacjami szpitali z całej Lubelszczyzny przemaszerowała 4 marca ulicą Kościuszki, pod budynek Starostwa niosąc czarną trumnę, symbolizującą śmierć biłgorajskiego szpitala, która została złożona pod drzwiami. - Naprawdę mam już dosyć - mówi jedna z pikietujących pielęgniarek - Chciałabym zacząć normalnie pracować. Być docenianą za swoja wiedzę i doświadczenie. Osiemdziesiąt procent z nas jest wypalonych zawodowo. Niskie wynagrodzenie, brak perspektyw, brak docenienia nas, jako grupy zawodowej. Ponadto ogromne roszczenia ze strony ludzi, zwiększenie ilości pracy, nie ma porównania, jak zwiększyły mi się obowiązki w ciągu ostatnich 10 lat pracy w szpitalu - mówi siostra z oddziału wewnętrznego. Na transparentach można było przeczytać: Chcemy dobrze żyć i pracować w Polsce, Nie dla prywatyzacji szpitala, Chcemy nadal pracować.
Do pikietujących, pracowników wszystkich szczebli biłgorajskiego szpitala, wyszedł starosta Marek Onyszkiewicz, wraz z zastępcą Stanisławem Schodzińskim.
Postulaty Komitetu Protestacyjnego przedstawiła Dorota Flor. - Nie jest naszym celem bunt dla buntu, ale stworzenie takiej możliwości, aby wyjść razem do dialogu. Bo o to tutaj chodzi. Może gdybyśmy razem: Starostwo, ludność i szpital wystąpili do NFZ o zapłatę nadwykonań to sytuacja byłaby inna. Razem mielibyśmy siłę przebicia - apelowała przewodnicząca. Głos zabrał także przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy - Antoni Rybka, który także podkreślał konieczność zwiększenia kontraktu z NFZ-tem. Starosta zaprosił do rozmów, za zamkniętymi drzwiami, przewodniczących poszczególnych związków.
- Nie ma dyskusji z tłumem. Mamy rozmawiać konstruktywnie, to rozmawiajmy z przedstawicielami związków zawodowych. Większość postulatów dzisiaj przedstawionych nie dotyczy nas, tylko polityki rządu. Nas dotyczy tylko dzierżawa, zatrudnienie pracowników. Zarzut, że Starostwo Powiatowe prowadzi złą politykę finansową jest nonsensem. Jesteśmy jedynym starostwem w województwie lubelskim, które od 1999 roku wzięło 62 mln złotych kredytu. I to starostwo spłaca ten kredyt, kiedy w większości takich wypadków kredyt spłacają szpitale same. Opowiadanie o likwidacji szpitala jest bzdurą. W tej chwili szpital ma 42 mln długu, zakładamy, ze dzięki dzierżawie możemy uzyskać 27 mln na spłatę zadłużenia. To jest nasza szansa wyjścia z tej sytuacji - twierdzi starosta Marek Onyszkiewicz.
Lubelski pacjent gorszy od innych O tym, że cała służba zdrowia jest niedofinansowania wiedzą wszyscy. W Polsce całościowe nakłady finansowe na służbę i ochronę zdrowia to zaledwie 6,2 proc. PKB. Jesteśmy daleko za Bułgarią (7,7 proc. PKB) i Węgrami (7,8 proc. PKB). Średnio w krajach UE na ten cel wydaje się 8 - 9 proc. PKB. Poza tym Narodowy Fundusz Zdrowia zawiera kontrakty indywidualnie ze szpitalami i tu dysproporcje miedzy placówkami z województwa lubelskiego, a na przykład dolnośląskiego są ogromne.
- Mówi się, że decyzje w tej kwestii raz podejmuje Ministerstwo Zdrowia, drugi raz, że NFZ, a przecież NFZ jest niczym innym jak agendą rządową realizującą zadania w zakresie finansów służby zdrowia. NFZ nie zapłaciło naszemu szpitalowi za nadwykonania za rok 2008 i 2009 w sumie około 7,5 mln. zł, ten fakt spowodował, że szpital poniósł straty, ponieważ realizując swoje statutowe zadania poniósł koszty, a NFZ za to nie zapłacił. Szpital ma obowiązek udzielenia pomocy każdemu obywatelowi tego kraju, a tym samym każdemu mieszkańcowi naszego powiatu, bo to gwarantuje konstytucja. Każdy obywatel płaci składkę zdrowotną i ma prawo żądać opieki medycznej, jeśli znajdzie się w takiej potrzebie. Znaleźliśmy się więc w zaułku. Realizując zadania nie otrzymując od NFZ należnych środków finansowych świadomie wpędza się szpital w zadłużenie i to m.in. powoduję trudną sytuacje ekonomiczną szpitala. - mówi Stanisław Niespodziewański, członek Zarządu Starostwa Powiatowego, Przewodniczący Rady Społecznej SP ZOZ w Biłgoraju. Przewodniczący Niespodziewański zauważa niesprawiedliwość społeczną w naszym kraju. - Przykładem tej niesprawiedliwości jest rozdział środków finansowych przez NFZ na poszczególne województwa. Dlaczego przysłowiowy "Kowalski" z woj. Lubelskiego (czy z Biłgoraja), który płaci taką samą składkę zdrowotną jest gorszy od Kowalskiego z woj. górnośląskiego, lubuskiego czy wielkopolskiego, które to są dofinansowane w sposób zadowalający przez NFZ. Niestety ja tego zrozumieć nie mogę. To jest przyczyna tego, że pojawiają się protesty społeczne w woj. lubelskim czy podkarpackim - stwierdza Przewodniczący.
Jednak co dalej z naszym szpitalem? Czy Starostwo zdecyduje się na wspólne działania ze związkami zawodowymi? Pielęgniarki zapowiadają, że jeśli zaproponuję się im obniżki płac, podejmą radykalne kroki - Jeżeli otrzymamy propozycję obniżki wynagrodzenia, to cały personel biały składa wymówienie. A myślę, że przyłączą się i inne grupy, ponieważ desperacja wśród załogi jest ogromna. Ale pan starosta to lekceważy, a przecież nie ma pielęgniarek do zatrudnienia w powiecie. W zeszłym roku były zarejestrowane 22 pielęgniarki, które zostały przyjęte na kontrakty. A nie sądzę, że będą chciały przyjeżdżać do nas do pracy osoby z Lublina, czy Chełma. Średnia wieku pracującej w szpitalu pielęgniarki wynosi ok. 50 lat i z każdym rokiem się powiększa. Nie ma nowych przyjęć. Obecnie jest 305 wszystkich pielęgniarek. To i tak jest za mało, gdyż wychodzi, że na oddziałach jedna pielęgniarka przypada na 10 pacjentów. Pracujemy ponadto w systemie 12 - godzinnym, 7 dni w tygodniu - mówi przewodnicząca Flor. Pracownicy nie chcą się zgodzić na obniżki płac z jeszcze jednego powodu: jeśli dojdzie do dzierżawy, to przyszły dzierżawca przejmie personel z niższymi wynagrodzeniami. - Nasze płace są i tak skandalicznie niskie! Realnie pielęgniarka, po 20 latach pracy, dostaje 1200 zł na rękę. Po uregulowaniu wszystkich opłat: rachunków, czynszu to naprawdę niewiele zostaje. A zdarza się, że to ona jest jedynym żywicielem rodziny. Jesteśmy na przedostatnim miejscu w kraju, jeśli chodzi o wysokość poborów. A przecież wykonujemy taką samą pracę jak pielęgniarki w Krakowie, czy Poznaniu - mówi przewodnicząca Flor. Rozmowy panów starostów z przedstawicielami związków zawodowych zostały ustalone na inny termin. Nie ma obecnie nikogo zainteresowanego dzierżawą. Konieczne są więc decyzje, które zapewnią pracownikom wypłatę należnych wynagrodzeń. O tym, co postanowiono w sprawie szpitala dowiemy się już wkrótce.

Kfp