Pełna wersja

Miałam szczęście, mogłam realizować marzenia

2010-04-12 12:09

Rozmowa z Genowefą Tokarską, Wojewodą Lubelskim

Jarosław Bury: - Dokładnie 29 listopada 2007 roku z rąk Premiera Tuska otrzymała Pani nominację na stanowisko Wojewody Lubelskiego. Dla mieszkańców Biłgorajszczyzny, Zamojszczyzny było to miłe zaskoczenie i jednocześnie wyróżnienie naszego regionu. Jak Pani zareagowała na wiadomość o nominacji?
Genowefa Tokarska: - Również byłam zaskoczona. Wiedziałam, że podejmuję decyzję niezwykle odpowiedzialną. Musiałam zrobić bilans swoich możliwości. Ostatecznie, decyzję o przyjęciu nominacji podjęłam po rozmowach z moją rodziną.
- Ta nominacja to spory sukces i właśnie o sukces chciałbym zapytać. Czy uważa Pani, że trzeba być stworzonym do sukcesu czy raczej należy na niego zapracować? Jest na to jakiś złoty środek?
- Recepty na sukces upatrywałabym w pracy, w solidnej pracy. Bo przede wszystkim to, co robimy, decyduje czy człowiek zostaje doceniony czy nie. Być może, na samym końcu potrzeba troszeczkę szczęścia...
- Tylko praca? Trzeba pomóc losowi, torować drogę do sukcesu...
- To zależy jak traktuje się pracę. Ja miałam to szczęście, że mogłam się wykazać, zrealizować swoją wizję i marzenia. Myślę, że jakość tego, co robiłam sprawiła, że zostałam zauważona w Lublinie. Często podkreślam, że aby dobrze pracować trzeba mieć marzenia, przekonanie do tego, co się robi i dążyć do celu.
- Czyli praca, marzenia i jasno sprecyzowane cele?
- Tak. Zdecydowanie.
- Wróćmy jeszcze na chwilę do roku 2007, do momentu nominacji wojewodów. Wśród szesnastu wojewodów są tylko cztery kobiety. Tylko, czy aż cztery?
- Trzeba zauważyć ogromny postęp. To już 25 procent. Kobiety są przecież także wicewojewodami, a coraz więcej pań zajmuje kierownicze stanowiska. Pamiętam jak zostawałam wójtem gminy. Wtedy, 20 lat temu kobieta na takim stanowisku mocno zaskakiwała - pojawiały się różne komentarze. Natomiast, gdy zostałam wojewodą nie było już zdziwienia, że to kobieta rządzi województwem. Zostało to przyjęte zupełnie naturalnie. Czas robi swoje.
- Czas upływa. Mamy już 2010 rok, a polityka jest wciąż męskim światem. Jak kobiety się w nim odnajdują?
- Współpracując z mężczyznami i kobietami nie zauważam żadnej różnicy. Wszystko zależy od osobowości człowieka. Uważam, że idee łączą.
- Jesteśmy teraz świadkami medialnej debaty na temat parytetów na listach wyborczych. Czy jako kobieta pochwala Pani tę inicjatywę?
- Myślę, że dla nas kobiet byłoby to, w pewnym sensie, upokarzające. Nie chciałabym, żeby ktoś z klucza określał, ile kandydatek ma znaleźć się na listach wyborczych. Poza tym zmienia się mentalność kobiet. To my jeszcze nie tak dawno mówiłyśmy, że nie damy rady, że to nie dla nas, że mamy inne zajęcia. Dziś kierunek myślenia jest zupełnie inny. Jestem przekonana, że problem rozwiąże się w sposób naturalny.
- Gdy na stanowisku wojewody lubelskiego zasiadła kobieta, pojawiły się pewne wątpliwości dotyczące poprawności językowej. Wiele osób nie wie jak poprawnie zwracać się do Genowefy Tokarskiej.
- Tak. Zauważyłam to. Nie chciałabym mówić o poprawności. Osobiście preferuję formę męską, czyli wojewoda lubelski.
- W przededniu Dnia Kobiet proszę przyjąć życzenia dalszych sukcesów. Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję. Muszę przyznać, że czuję wsparcie południowej Lubelszczyzny. Jednocześnie pozdrawiam Czytelników "Gazety Biłgorajskiej". Wszystkim Paniom z okazji Dnia Kobiet składam życzenia zdrowia, miłości i satysfakcji z tego, co robią. Z Genowefą Tokarską rozmawiał Jarosław Bury

JB