Pełna wersja

Ford pełen pijanych mężczyzn

2011-11-23 16:26

W Å›rodÄ™ po poÅ‚udniu, 23 listopada br., dyżurny biÅ‚gorajskiej policji otrzymaÅ‚ zgÅ‚oszenie o dziwnie zachowujÄ…cym siÄ™ kierowcy samochodu osobowego. WysÅ‚ani na miejsce funkcjonariusze zastali zaparkowany na pasie drogi ford modeo, w Å›rodku siedziaÅ‚ kompletnie pijany 56-letni BiÅ‚gorajanin. WczeÅ›niej z samochodu wysiadÅ‚o dwóch jego towarzyszy.

Nietrzeźwy kierowca nie jechał niestety sam. W aucie było jeszcze dwóch kompanów, jeden z nich w trakcie jazdy zakończył wycieczkę. - Wracaliśmy z patrolu, jechaliśmy stronę Zamościa, kiedy zobaczyliśmy, że ktoś wyskoczył z jadącego z naprzeciwka zielonego forda. Zatrzymaliśmy się, by sprawdzić czy nic się mężczyźnie nie stało, kolega ruszył w pościg za samochodem. Zatrzymał go kilkaset metrów dalej - relacjonuje pracownik agencji ochrony BAKO. Mężczyzna doznał jedynie drobnych stłuczeń, w rozmowie z ochroniarzami powiedział, że "wysiadł" z auta, bo chciał uniknąć wypadku.

- Zdarzenie miało miejsce ok. godz. 15:30 na ulicy Zamojskiej w Biłgoraju. Policja otrzymała zgłoszenie o nietrzeźwym kierowcy forda modeo - poinformował w rozmowie z portalem bilgorajska.pl Tomasz Kasprzyk z KPP w Biłgoraju.

Wysłani na miejsce policjanci poczuli od mężczyzny woń alkoholu. Zauważyli także uderzony bok samochodu, co wskazywało na wcześniejszą stłuczkę. Uszkodzenia uniemożliwiły otwarcie drzwi od strony kierowcy, dlatego na miejsce wezwana została straż pożarna.

Po wydostaniu kompletnie pijanego 56-latka okazało się, że nie ma z nim kontaktu, potrzebna była więc pomoc lekarzy. Karetka przetransportowała mężczyznę do szpitala, gdzie została pobrana krew do badania na zawartość alkoholu. Na razie nie wiadomo jak wiele promili znajdowało się w organizmie kierowcy forda, nie wiadomo również czy nie doznał żadnych obrażeń podczas stłuczki, którą spowodował chwilę wcześniej.

- Policjanci ustalą w co uderzył mężczyzna. Uszkodzenia auta wskazują, że przed zatrzymaniem auta musiało dojść wcześniej do kolizji. Być może kierowca, gdy tylko będzie w stanie rozmawiać, sam opowie co się stało - dodał Tomasz Kasprzyk.

red.