Kilkadziesiąt osób związanych z tymi dwoma szkołami zjawiło się tuż przez rozpoczęciem sesji, w piątkowe popołudnie 20 stycznia. Ubrani na czarno pedagodzy, towarzyszyli rodzicom, którzy trzymali ogromne, przygotowane specjalnie na tę okazję transparenty. Mimo niechęci radnych do zajmowania się sprawami oświaty podczas nadzwyczajnej sesji, dopuszczono do głosu przedstawicieli dyrekcji, rad rodziców, a nawet uczniów.
Jako pierwsza głos zabrała Magdalena Ruman z Rady Rodziców przy Gimnazjum Nr 2. - Pytaliśmy wiele razy, czy prawdą jest, że nasza szkoła będzie likwidowana? Zazwyczaj padały odpowiedzi: "nie", "nie wiem", "będziemy bronili szkoły". Dopiero w ten poniedziałek pan burmistrz powiedział nam, że chce zamknąć szkołę. Ponadto pan burmistrz stale dodaje to nie ja, to radni. Dlatego dziś chcemy zapytać czy chcecie głosować za likwidacją szkoły? - dopytywała przedstawicielka Rady Rodziców.
- Jako wyborcy wstydzimy się, że mamy takiego burmistrza, byłego nauczyciela. Panowie radni skoro to wy podejmujecie decyzje to prosimy i błagamy zastanówcie się, czy jesteście naszymi przedstawicielami, czy sznurkami, za które pociąga burmistrz. Pamiętajcie szkoła to nie fabryka przynosząca zysk. Szkoła to inwestycja w przyszłość naszych dzieci. Wiem, że państwo zechcecie likwidację ubrać w piękne słówka - wygaszenie, ale wygasić to można ogień w piecu. Przyszłe pokolenia was rozliczą. Ale panie burmistrzu czy chce pan nas zmusić do zorganizowania referendum? - pytała dalej Magdalena Rumam.
Podczas tej dyskusji głos zabrała także dyrektor szkoły Małgorzata Wójcik. W swoim wystąpieniu zasugerowała, że likwidacja placówki to dramatyczne rozwiązanie. - Głoszona jest data końca świata na maj 2012. Jeśli zagłosujecie za likwidacją naszej szkoły to dla nas będzie oznaczało koniec świata. Około 20 nauczycieli zostanie bezrobotnych. Dzisiaj nie jesteśmy dla nikogo ważni, nie obchodzi was ludzi. 10 września 2010 roku, gdy nadaliście naszej szkole imię, wykorzystaliście to do swojej kampanii wyborczej, a nagle staliśmy się najgorszą szkołą. Od około 2 miesięcy pozbawiacie nas motywacji do pracy - grzmiała pani dyrektor i dodała, że społeczność szkolna w dalszym ciągu będzie walczyła o szkołę.
Nie zabrakło również najbardziej zainteresowanych, czyli uczniów szkół, którzy również nie chcą dopuścić do likwidacji obu jednostek. Jedna z uczennic gimnazjum zadała kilka pytań kończąc mocnym stwierdzeniem: "Pamiętajcie, że za parę lat to my będziemy rządzić tym miastem i nigdy wam tego nie wybaczymy".
Swoje stanowisko w sprawie reorganizacji biłgorajskiej oświaty wyraziła także Bożena Skakuj, przedstawicielka Rady Rodziców ze Szkoły Podstawowej Nr 4. Mówiła, że udało się już zebrać 1729 podpisów, popierających dalsze funkcjonowanie szkoły. - My rodzicie jesteśmy przeciwni zmianom i zamykaniu szkoły. Ta szkoła jest nam bardzo potrzebna. Jesteśmy oburzeni, że kosztem naszych dzieci chce się ratować finanse miasta. Podawany jest argument, że zamknięcie szkół uzdrowi budżet, ale to nieprawda.
Podczas dyskusji padały także argumenty dotyczące wydłużenia drogi do szkoły. - Jeśli stanie się jakaś tragedia, czy państwo radni wezmą za to odpowiedzialność? - argumentowali rodzice.
Nie obyło się także bez bezpośrednich zarzutów skierowanych do burmistrza Janusza Rosłana. Rodzice i nauczyciele uważają, że to nieudolne zarządzanie finansami miasta doprowadziło do sytuacji, w której poszukuje się oszczędności na wszystkim możliwych polach, także w oświacie, co odbije się wg rodziców na jakości kształcenia.
Już planowane są kolejne pikiety w obronie placówek, najbliższe mają się odbyć w połowie przyszłego tygodnia.