Przed Urzędem Miasta w Biłgoraju zebrali się rodzice dzieci uczęszczających do obu szkół, pedagodzy, a nawet przedstawiciele nauczycielskiej Solidarności. Wszystkim demonstrujących wspierał także poseł Piotr Szeliga.
Zabrakło jedynie dyrekcji "czwórki" oraz gospodarza miasta. Mimo, że rodzice okrzykami próbowali wymusić na burmistrzu pojawienie się w drzwiach Magistratu, ten postanowił, że nie będzie uczestniczył w zgromadzenie. Jak usłyszeliśmy w sekretariacie włodarz postanowił zaczekać z rozmowami do jutra, kiedy to ma zostać zorganizowane spotkanie w Szkole Podstawowej Nr 4. Wtedy wysłucha argumentów i odpowie na zarzuty.
Podczas półtoragodzinnej pikiety przed Urzędem Miasta protestujący przedstawiali swoje prośby odnośnie zaniechania zamiaru likwidacji obu jednostek. W imieniu rodziców z Gimnazjum Nr 2 apel odczytała Magdalena Ruman. Mówiła m.in. o doskonałych warunkach w jakich obecnie może uczyć się młodzież. Pytała o cel nadawania szkole imienia, gdy teraz ta sama placówka ma zostać zlikwidowana. - Dlaczego w mieście zadłużonym na 33 mln szuka się oszczędności na oświacie. Oświata nigdy nie była i nie będzie dochodowa w sensie materialnym. Oświata ma kształcić i wychowywać, a nie zarabiać. Powszechnie wiadomo o zamiarze zamykania gimnazjów w gminie. Wiemy, że znaczna liczba uczniów z tych placówek będzie zainteresowana uczęszczaniem do gimnazjum. Może powtórzyć się sytuacja z pierwszych lat po reformie, gdy gimnazja miejskie były przepełnione, a gminne jeszcze nie powstały. Dlaczego burmistrzowi tak zależy na wyrzuceniu Gimnazjum nr 2 w Biłgoraju z budynku przy ul. Nadstawnej- dopytywała Magda Ruman.
Nie zabrakło także głosów oburzonych planami zlikwidowania Szkoły Podstawowej Nr 4. - My rodzice dzieci jesteśmy przeciwni, aby reperować budżet miasta kosztem naszych dzieci - grzmiała jedna z matek i dodała: - Szkoła jest naszą czterdziestoletnią tradycją. Zamiast się z tego cieszyć, jesteśmy pogrążeni w lęku o los naszych dzieci, bo one są tu najważniejsze.
Ostatecznie zaplanowana na dwie godziny demonstracja zakończyła się pół godziny wcześniej. Jednak z całą pewnością zwróciła uwagę na problem reorganizacji sieci placówek oświatowych, nie tylko uwagę władz, ale również zwykłych przechodniów, którzy zatrzymywali się także by wesprzeć protestujących rodziców.