Pełna wersja

STARCIE gigantów

2010-04-28 23:36

Tegoroczne, przyspieszone wybory prezydenckie będą wyjątkowe. Kampania, której początek za nami - też. Po pierwsze to będzie starcie w cieniu tragedii pod Smoleńskiej (Biłgorajska Nr 15/015), a po drugie do tego starcia stanie rekordowo mało kandydatów.

Dwadzieścia lat temu fotel głowy państwa zamarzył się sześciu osobom. Pięć lat później - trzynastu. Dziesięć lat temu - dwunastu, no i tylu walczyło o zaufanie wyborców także w ostatnich wyborach.

Teraz jest ich więcej. Do tej pory zarejestrowano trzynastu kandydatów, czterej mają uzupełnić dokumenty. Będzie mniej, bo część podzieli los sześciu innych, którym odmówiono rejestracji, bo nie zebrali tysiąca głosów poparcia. Podzieli, bo do czwartku muszą zebrać ich sto razy więcej.

Bez wątpienia kampania upłynie pod znakiem politycznych gigantów, czyli tych, za którymi stoi partyjne zaplecze oraz polityków, którzy mają gigantyczne majątki, bo za odpowiednią kwotę można wynająć firmę, która te głosy zbierze.

Bronisław Komorowski, Jarosław Kaczyński, Grzegorz Napieralski, Waldemar Pawlak, Andrzej Olechowski - ich z pewnością zobaczymy w pierwszej turze. Na nich będzie skupiała się uwaga opinii publicznej. Szkoda, bo fotel głowy państwa marzy się równie barwnym kandydatom.

Mamy Janusza Korwin-Mikkego, byłego lidera UPR, któremu hasło: Mam tego dość!; Donald?... Kaczor?... Wybierz Janusza dało w wyborach sprzed pięciu lat niespełna półtora procent głosów.

Mamy Gabriela Janowskiego, który kilka lat temu podskakiwał wesoło na sejmowych korytarzach. Były minister rolnictwa doczekał się nawet piosenki. Maciej Maleńczuk śpiewał o nim: Gabriel Janowski przedawkował proszki, śmiesznie podskakuje, wszystkich dziś całuje.

Mamy nerwowego Kornela Morawieckiego, który dwadzieścia lat temu poległ w przedbiegach - nie udało mu się zebrać wymaganych stu tysięcy podpisów. Być może dlatego podczas telewizyjnej kampanii wywrócił przed kamerami okrągły stół?

Mamy Krzysztofa Mazurskiego, który chce być prezydentem wszystkich Polaków i wszyscy mogą znaleźć w Internecie jego numer telefonu.

Mamy byłego marszałka Sejmu Marka Jurka, który po kłótni z Prawem i Sprawiedliwością stał się polityczną skamieliną.

Mamy Bogusława Ziętka, który ma wykształcenie średnie techniczne. To nie problem, historia pokazała, że nie każdy prezydent mógł się pochwalić dyplomem wyższej uczelni.

Jest Roman Sklepowicz - jak sam mówi - Prezydent zwykłych ludzi. Prezes Stowarzyszenia Pokrzywdzonych Przez System Bankowy i Prawny.

Są też: Zdzisław Podkański, Bogdan Szpryngiel, Ludwik Wasiak, Józef Wójcik oraz - skazany prawomocnym wyrokiem - Andrzej Lepper.

Oczywiście słuszne jest pytanie dlaczego kandydują, skoro i tak nie mają szans? Ano dlatego, że to ładnie wygląda w CV, a poza tym kandydat, to kandydat, trzeba o nim wspomnieć, trzeba o nim napisać. Choćby po raz pierwszy i ostatni. Kropka.

Piotr Pilewski