Pełna wersja

Problem z młodzieżą na Osiedlu Ogrody

2013-04-07 08:49

Podczas spotkania mieszkańców Osiedla Ogrody żywą dyskusję wywołał temat młodzieży, która na terenie osiedla pali papierosy i pije alkohol. - Sikają na murach, jest ogromny smród, w mieszkaniach na parterze nie można otworzyć okna. Nie da się tutaj mieszkać, mamy dosyć - mówiła jedna z mieszkanek osiedla.

Na terenie Osiedla Ogrody znajduje się duża szkoła: Zespół Szkół Budowlanych i Ogólnokształcących. Młodzież korzystając z przerw między lekcjami opuszcza teren szkoły. Chcąc zapalić papierosa, a nie być łatwo zauważonym, skupia się przy klatkach osiedlowych bloków.

- Problem pojawiał się już wcześniej. Nie mogą być tu państwo Jezierscy pod których sklepem jest często wielkie skupisko młodzieży. Rada Osiedla zajmuje się tym tematem od 2 lat. Ostatnią interpelację w tej sprawie składał w październiku 2012 roku Jacek Patro, otrzymaliśmy wtedy lakoniczną odpowiedź, że okolica jest patrolowana. A zjawisko trwa nadal. Jesteśmy już tą sytuacją zmęczeni. Młodzi schodzą się pod świetlicą pod klatkami, zostają butelki i pety. Zwracamy się z prośbą do szkoły i władz miasta, aby wspólnie rozwiązać ten problem - mówił Marek Łoński, przewodniczący Rady Osiedla.
Mieszkańcy zgodnie podkreślali, że sytuacja jest naprawdę trudna do zniesienia, a młodzież na wszelkie apele pozostaje głucha. Najgorsza sytuacja jest przy dwóch blokach usytuowanych blisko sklepów. - Sikają na murach, jest ogromny smród, w mieszkaniach na parterze nie można otworzyć okna. Nie da się tutaj mieszkać. Pani która chodzi i sprząta osiedle wielokrotnie usłyszała już pod swoim adresem jakieś obraźliwe stwierdzenia, młodzi jej ubliżają. Zanim dojedzie policja, młodzież już się rozchodzi - mówiła mieszkanka Osiedla Ogrody.
Głos w tej sprawie zabrał kierownik gospodarczy Zespołu Szkół Budowlanych i Ogólnokształcących Stanisław Cieślak - Trzeba zacząć od źródeł, to źródło tylko pośrednio znajduje się w szkole. To co dotknęło wszystkie szkoły, to pokłosie bezstresowego wychowania. Największą chorobą jest brak konsekwencji. Autorytet nauczyciela jest w tej chwili sprowadzony do poziomu parteru. Nasza władza sięga do ogrodzenia. Zszokowała mnie informacja o zachowaniu w stosunku do pani sprzątającej. Nie jest ważne z której szkoły była ta młodzież - mówił Stanisław Cieślak.

Przypomniał, że zarządcy szkoły też mają problemy z osiedlem, które jednak w 90% są rozwiązywane. Jako przykład wymienił parking szkolny, który funkcjonuje jako parking miejski. - Jak grzyby po deszczu na osiedlu powstają sklepy z alkoholem, w tej chwili są 4, z tego co wiem ma być 5. I tak będzie się działo dalej. Proszę zwrócić uwagę, że nasza szkoła funkcjonuje w 4 budynkach. Państwo jesteście narzędziem, aby tą sprawę zakończyć. Proszę więc żeby być konsekwentnym. Widok radiowozu to coś pięknego od razu się towarzystwo rozchodzi. Nasz dyrektor pamięta szkołę jako zupełnie inne miejsce. Dla niego też jest to trudne obserwować co się dzieje. Teraz właściwie doprowadzono w szkołach do sytuacji że jest Pan uczeń. Niektórzy rodzicie nawet nie dadzą swojego dziecka pociągnąć za ucho. Nie ma takiej szkoły w której nie ma tego problemu - przekonywał pan Cieślak. Zapewnił, że 32 klasy ZSB i O usłyszą temat tej dyskusji na godzinach wychowawczych - Nie przez wychowawców, ale osobiście będę chodził i rozmawiał. Nie wiem, czy będzie spektakularny efekt, ale może choć kilka dusz się nawróci - zakończył.

Głos w dyskusji zabrał także Mirosław Późniak, nauczyciel w Regionalnym Centrum Edukacji Zawodowej - Teren spółdzielni to teren prywatny. Mienie spółdzielni jest prywatną własnością członków. Nauczyciele i szkoły są przez przeprowadzone reformy sprowadzone do parteru. To wszystko pozamiata się za 20 lat. Wszyscy, jako mieszkańcy osiedla, musimy współdziałać i reagować. Taki jest mój apel - nękajmy policję telefonami, w ciągu dnia także straż miejską - apelował Późniak. Obecny na sesji przedstawiciel straży miejskiej zapewniał, że na osiedle straż przyjeżdża często i wystawia młodzieży mandaty. Zjawisko jest jednak silne. Odezwał się jednak jeden głos w obronie młodych ludzi - Zapytałam ich kiedyś, czym się denerwują, że tak przeklinają. Odpowiedzieli, że mają mnóstwo stresu w szkole. Nie są aż tacy straszni - stwierdziła mieszkanka osiedla.

O swoim pomyśle na funkcjonowanie szkoły opowiedział Marian Klecha, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących, w obrębie którego działa gimnazjum i LO im. ONZ - Młodzież bardzo niechętnie przyjęła ochronę i fakt, że szkoła została zamknięta. Oczywiście za zgodą rodziców. W szkole młodzież ma sklepik i wszystko czego potrzebuje może kupić na miejscu. Nie ma potrzeby żeby młody człowiek wychodził na zewnątrz. Oczywiście wymykają się przez połączenie ze szkołą podstawową. Ale jest lepiej, kiedyś mieszkańcy bloku przy Kościuszki też się skarżyli. Takie próby trzeba podejmować. Trzeba ograniczyć swobodę tej młodzieży - mówił Marian Klecha. Dyrektor wyjaśnił, że obecnie każdy uczeń płaci 1 zł miesięcznie na ochronę. Marian Klecha zadeklarował, że osobiście porozmawia z dyrektorem ZSB i O, Mieczysławem Królem, o możliwościach rozwiązania problemu.

Red.