Rolnicy wyszli na ulice w poniedziałek, 2 lutego. Chcąc zwrócić uwagę na problemy, z jakim borykają się w swojej pracy, blokowali ważne trasy na terenie całego kraju.
Protestujący chcą przede wszystkim odszkodowań za straty, jakie w uprawach rolniczych wyrządziły dziki, domagają się też rekompensat z tytułu wprowadzonego w Polsce zakazu uboju rytualnego bydła. Ponadto domagają się przywrócenia opłacalności produkcji mleka, jak również trzody chlewnej oraz chmielu. Rolnicy sprzeciwiają się także prywatyzacji lasów państwowych i zakazu sprzedaży ziemi obcokrajowcom.
Pikieta została zorganizowana także na terenie powiatu biłgorajskiego. Kilkadziesiąt ciągników zablokowało drogę nr 835 w miejscowości Stare Króle, w czwartek, 5 lutego. O planach rolników informowaliśmy w artykułach pt. Jutro protest rolników. Zablokują drogę w Starych Królach oraz Policja szykuje objazdy.
Najistotniejsze dla rolników, zamieszkujących teren powiatu biłgorajskiego, okazują się dwie kwestie - uprawa zbóż i hodowla trzody chlewnej.
- Polski rząd tak zakochał się w Unii Europejskiej i jej prawodawstwie, że nie ma u nas podstawowego instrumentu rynku rolnego - interwencyjnego skupu zbóż. On już nie działa od kilku lat. Obecnie dostajemy kwotę niższą od kosztów produkcji. Minimum opłacalności producentów zbóż to 150 Euro. Rząd skupując interwencyjnie zboże, mógłby tworzyć rezerwy państwowe, przecież za parę miesięcy ceny zboża wzrosną, a wtedy będą mogli jeszcze na tym zarobić - powiedział Tomasz Spustek.
O opłacalności hodowli trzody chlewnej mówił natomiast Stanisław Skwarek. Stwierdził, że koszty produkcji kilograma żywca są dwukrotnie wyższe niż cena, jaką otrzymują rolnicy. - Przed przystąpieniem do Unii było 19 mln sztuk trzody chlewnej, po 10 latach członkostwa mamy jej tylko 10 mln, a 5 mln pochodzi właśnie z Unii. Gdyby zamknięto rynek państw zachodnich, które eksportują do nas swoje wyroby, mielibyśmy swojej wieprzowiny na 3 miesiące - wyjaśniał Skwarek i zaznaczył, że polscy konsumenci przekonali się już, że jakość rodzimej wieprzowiny jest o wiele wyższa, niż tej importowanej.
- Nie skazujmy kraju na żywność niższej kategorii - apelował rolnik.
Pikietujący podkreślali, że ich sytuacja materialna jest dużo gorsza, niż się wydaje, gdyż istotna część sprzętu niezbędnego do pracy w gospodarstwie kupiona była za pieniądze z kredytów. Teraz trzeba je spłacać. Często nie mają z czego.
- Powiedzmy jasno, my nie chcemy od państwa polskiego żadnych pieniędzy. Chcemy stworzenia instrumentów, które będą regulować rynek. Poprzez przystąpienie do struktur unijnych zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę, a my sobie najzwyczajniej w świecie z tym nie radzimy. Rolnictwo nie może działać na zasadach wolnego rynku, nie poradzi sobie z zachodnią konkurencją - dodał Tomasz Sputek.
W rozmowie z naszym portalem rolnicy zaznaczyli, że obawiają się też 2016 roku, kiedy planowane jest uwolnienie sprzedaży ziemi.
- To ostatni moment na naszą interwencję, dłużej takiej sytuacji rolnictwo nie wytrzyma. Ludzie są już bardzo zdeterminowani, zostawiliśmy pracę, żeby walczyć o godność. Nie mamy mechanizmów obrony, możemy tylko zamanifestować, że źle się dzieje na polskiej wsi - mówił Stanisław Skwarek.