To właśnie świetne zawieszenie i zadziorny design sprawiły zapewne, że S-Max jako pierwszy w historii prawdziwy van zdobył w 2007 tytuł S-Max Car Of The Year. Do tej pory w tej klasie udało się to tylko małemu, kompaktowemu Renault Megane Scenic (1997). Wcześniej Ford zdobywał tytuł cztery razy. W 1999 r. Focusem Mk I, 1994 r. Mondeo Mk I, 1986 r. Scorpio Mk I i 1981 r. Escortem Mk II.
Ładny, przestronny
Rzut oka na bryłę nadwozia. Zazwyczaj vany nie grzeszą urodą. W przypadku S-Maxa jednak trudno się do czegokolwiek przyczepić. Ostre linie, olbrzymia wręcz szyba przednia, wyraziste reflektory, chromowane detale. Nie zgrzeszymy, twierdząc że Ford wygląda zadziornie. Nie gorzej w środku. Pękata deska rozdzielcza, nietypowa dźwignia hamulca ręcznego, wściekłe, czerwone podświetlenie zegarów i... ogrom miejsca. Piątka dorosłych zmieści się tu bez najmniejszych problemów. Fotele obszerne i nieźle wyprofilowana, więc nie męczy nawet daleka podróż. Standardowo do kufra zmieścimy 1.263 l bagażu. Gdy złożymy siedzenia ponad 2 tys. l.
Pewnie, bez szaleństw
Dobra ocena należy się układowi kierowniczemu, który jest bardziej precyzyjny niż np. w mniejszym, bazującym na kompaktowym Megane Renault Scenicu. Na drodze S-Max jest przewidywalny. Nie ma mowy o bocznych przechyłach nadwozia czy myszkowaniu w koleinach. To zasługa niezależnego zawieszenia wszystkich kół. Za przód odpowiedzialne są kolumny McPhersona, za tył układ wahaczy wzdłużnych i poprzecznych. Niestety, na polskich dziurach sztywno zestrojone, niezależne zawieszenie w połączeniu z 17-calowymi obręczami kół nie sprzyja komfortowi jazdy. Twardą charakterystykę wyraźnie czuć na siedzeniu. Co gorsza, niezbyt mocną stroną Forda jest silnik. Ważącego 1.736 kg S-Maxa napędza dwulitrowy turbodiesel o mocy 140 KM i maksymalnym momencie obrotowym 340 Nm. Do katalogowych 100 km/h rozpędza vana w 10,2 s. Niby przyzwoicie. In minus zaznacza się jednak elastyczośc motoru. Fordowskiej jednostce brakuje mocy na niskich obrotach. Trzeba zdecydowanie operować pedałem gazu. Faktyczny "power" odczujemy dopiero po przekroczeniu 2.500 obr./min., gdy załącza się turbo. Między bajki odłożyć można podawane przez producenta normy dotyczące spalania. Będąc uczciwym wobec Forda przyznajemy jednak, że 8 l ON (katalogowo 6,4 l), których średnio potrzebował S-Max na pokonanie stu km to przy tej masie i gabarytach auta całkiem przyzwoity wynik.
Pewne trudności auto sprawia przy parkowaniu tyłem, bo widoczność z miejsca kierowcy do tyłu jest mocno ograniczona.
Droga zabawka
Pojemny, w miarę oszczędny, dobrze się prowadzący, cieszący oko, ale nie na kieszeń przeciętnego kierowcy. 134.800 zł za testowaną wersję Titanium (standard za 104.950 zł) z dieslem 2.0 TDCI to sporo. Co prawda za nieco obszerniejsze Espace z 2-litrowym, 150-konnym ropniakiem dCi w bogatej wersji Privilege Renault życzy sobie 7 tys zł. więcej, ale już Opel swoją Zafirę Cosmo 1.9 CDTI 120 KM oddaje za "tylko" 102.750 zł.